Tak zwani kadyrowcy to czeczeńscy bojownicy, którzy słyną ze swojej brutalności. Podczas wojny w Ukrainie, w której walczą prawie od samego jej początku, zasłynęli jednak przede wszystkim relacjonowaniem swoich działań na TikToku. Internauci często zwracają także uwagę, że wrzucane do sieci materiały przedstawiają w rzeczywistości inscenizowane sceny.
Kadyrowcy zamieścili w sieci wideo z rzekomego patrolu, które dalej udostępniła na swoim profilu m.in. NEXTA. "Siły Kadyrowa opublikowały nagranie, na którym strzelają do ukraińskich krzaków" - napisał białoruski kanał w środę 8 czerwca. Na materiale rzeczywiście widać żołnierzy oddających strzały w kierunku nieokreślonego celu - wokół nich znajduje się bowiem wyłącznie roślinność.
Więcej aktualnych wiadomości dotyczących wojny w Ukrainie znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Jako że kadyrowcy regularnie chwalą się w Internecie swoimi "osiągnięciami", przylgnęła do nich łatka "TikTokowego wojska". Kiedy w maju Kadyrow poinformował o wysłaniu do Ukrainy kolejnych żołnierzy, białoruski niezależny kanał NEXTA napisał: "Czekamy na więcej epickich nagrań, na których kadyrowcy 'heroicznie' walczą z pustymi domami i sygnalizacją świetlną" i zaznaczył, że nagranie opublikowane przez Kadyrowa to w rzeczywistości inne ujęcia z materiału zamieszczonego 23 kwietnia.
- Byli obecni na terytorium Ukrainy od początku konfliktu, ale w rezultacie nigdy nie widzieliśmy ich udziału w walkach. My ich nazywamy oddziałami PR-owymi. Kręcili dużo filmów, robili masę zdjęć, udawali, że pomagają "sprzątać" domy, jakby dostarczali cywilom pomoc humanitarną i rzekomo się nimi opiekowali - powiedział Ruslan Leviev, założyciel Conflict Intelligence Team, jeszcze w marcu, przy okazji doniesień o ewakuowaniu bojowników przez Białoruś do Czeczenii.
W tym samym miesiącu szef Republiki Czeczeńskiej Ramzan Kadyrow opublikował w mediach społecznościowych zdjęcie, na którym miał znajdować się na ukraińskiej stacji benzynowej. "Przywódca Czeczenii Kadyrow desperacko chce, aby ludzie myśleli, że walczy w Ukrainie. Najpierw skłamał, że był blisko Kijowa, kiedy widziano go w Czeczenii. Teraz mówi, że jest w Mariupolu i umieszcza to zdjęcie, nie zdając sobie sprawy, że w Ukrainie nie ma stacji Rosnieftu" - skomentowało sprawę jednak wówczas Anonymous Operations.
***
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina.