W głosowaniu 211 członków Partii Konserwatywnej zagłosowało za pozostaniem Johnsona na stanowisku, 148 było za tym, żeby przestał być szefem partii i oddał tekę premiera. Choć brytyjski premier obronił stanowisko, nie ma dużego poparcia w partii, a jego popularność spada - zwracają uwagę brytyjskie media. "Ostateczna liczba konserwatywnych posłów, którzy zbuntowali się przeciwko premierowi, była wyższa, niż wielu oczekiwało" - podsumowuje CNN.
Więcej wiadomości na stronie głównej Gazeta.pl
Przed głosowaniem biuro prasowe Johnsona przekazało, że głosowanie będzie "szansą na zakończenie wielomiesięcznych spekulacji i umożliwienie rządowi dokonania podsumowania i kontynuowania działań, których celem jest realizacja priorytetów obywateli". W ostatnich dniach brytyjski premier traci w sondażach. W weekend został wygwizdany po przyjeździe na jubileusz królowej.
Część członków Partii Konserwatywnej chciała usunąć Borisa Johnsona ze stanowiska szefa partii - gdyby tak się stało, przestałby też być premierem Wielkiej Brytanii. Głównym powodem była partygate, czyli afera z nielegalnymi przyjęciami na Downing Street. Chodzi o serię 16 spotkań, które odbyły się między majem 2020 roku a kwietniem 2021 roku, czyli w czasie, kiedy świat zmagał się z pandemią koronawirusem.
Na początku lutego tego roku opublikowano wstępną wersję raportu dot. partygate. W dokumencie była mowa o nadmiernej konsumpcji alkoholu i błędach w zarządzaniu kancelarią premiera, a także o tym, że według obowiązujących reguł niektóre imprezy nie powinny mieć miejsca. "Przynajmniej część zgromadzeń stanowi poważne złamanie nie tylko standardów, jakich spodziewamy się po osobach pracujących w sercu rządu, ale też tych obowiązujących wówczas wszystkich mieszkańców kraju" - można było przeczytać w raporcie z dochodzenia wewnętrznego, prowadzonego przez Sue Gray, wysoko postawioną urzędniczkę służby cywilnej.
"W pandemii, w czasie, gdy rząd prosił obywateli o zaakceptowanie daleko idących ograniczeń w ich życiu, niektóre zachowania towarzyszące tym zgromadzeniom są trudne do usprawiedliwienia. (...) Niektórzy pracownicy chcieli wyrazić zaniepokojenie zachowaniem w pracy, którego byli świadkami, ale czuli, że nie mogą tego zrobić. Żaden pracownik nie powinien czuć się niezdolny do zgłoszenia lub zakwestionowania złego zachowania, jeśli stał się jego świadkiem" - wynikało z dokumentu