O głosowaniu nad wewnątrzpartyjnym wotum nieufności poinformował Graham Brady, szef komisji odpowiedzialnej za wybieranie nowego lidera Partii Konserwatywnej. "Próg 15 proc. został przekroczony, więc zgodnie z zasadami odbędzie się głosowanie"- ogłosił polityk.
Jak czytamy w oświadczeniu, głosowanie zaplanowano między godziną 18:00 a 20:00 (czyli 19:00 i 21:00 czasu polskiego) w Izbie Gmin. Graham Brady dodał, że głosy zostaną przeliczone tuż po zakończeniu głosowania, a następnie jego wyniki zostaną podane do wiadomości publicznej.
W rozmowie z "The Guardian" Brady podkreślił, że termin głosowania był konsultowany z Downing Street. Decyzja o tym, że odbędzie się ono dzisiaj, należała prawdopodobnie właśnie do gabinetu premiera. Dziennikarze podkreślają, że uniemożliwi to przeciwnikom Johnsona prowadzenie kampanii przeciw niemu.
Więcej aktualnych informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
Aby pozostać na stanowisku, Johnson musi zdobyć poparcie co najmniej połowy wszystkich posłów prawicy w Izbie Gmin, czyli 180 osób. Jeśli to osiągnie, kolejny wniosek nad wotum nieufności wobec niego będzie można głosować dopiero za rok.
Premier Boris Johnson zmaga się z efektami afery związanej z organizacją imprez podczas lockdownu, tzw. "partygate". Podczas spotkań na Downing Street odbywających się w trakcie lockdownów, ich uczestnicy mieli łamać obowiązujące restrykcje związane z pandemią COVID-19.
Pod koniec maja brytyjskie media opublikowały na pierwszych stronach zdjęcia premiera, do których dotarła telewizja ITV. Na czterech fotografiach zrobionych 13 listopada 2020 (w czasie lockdownu) widać wznoszącego toast Borisa Johnsona. Wokół niego znajduje się co najmniej sześcioro ludzi. Widać także jedzenie i butelki z alkoholem.
Stołeczna Policja nałożyła kary pieniężne związane ze spotkaniem tego dnia na co najmniej jedną osobę. Sam premier jednak takiej kary nie dostał. "The Times" przytacza również słowa Sadiqa Khana, burmistrza Londynu, który zastanawia się, dlaczego Boris Johnson nie został ukarany grzywną za udział w imprezie i łamanie restrykcji związanych z pandemią COVID-19. Wezwał policję, by zastosowała karę wobec premiera.
Kluczowe dla sprawy jest pytanie, czy premier oszukał parlament. Świadome wprowadzenie posłów w błąd powinno na Wyspach równać się dymisji. A Boris Johnson zapewniał w Izbie Gmin, że z tego, co wie, tego dnia zasad nie złamano. Zasady mówiły, że spotkania są możliwe tylko, jeśli uzasadnia je praca.
Zdaniem Angeli Rayner, wiceszefowej opozycyjnej Partii Pracy, premier "splamił swój urząd". Złość deklaruje też część polityków konserwatywnych. - Te zdjęcia wywołają gniew ludzi w całym kraju - mówił szef szkockich torysów Douglas Ross. - Jest tylko jedno honorowe wyjście - dodał w Times Radio poseł Roger Gale. Jeden ze zwolenników premiera, minister transportu Grant Shapps odpowiadał jednak w Sky News, że premier nie brał udziału w imprezie, a był to po prostu jeden toast.