Rosja po raz kolejny straszy użyciem broni atomowej. Ekspert: Znów uaktywnią się konie trojańskie Kremla

W obwodzie Iwanowskim w Rosji rozpoczęły się w środę ćwiczenia sił nuklearnych. Kreml po raz kolejny podczas wojny toczącej się w Ukrainie, nie pozwala zapomnieć światu o swojej broni atomowej. - Myślę, że jest to retoryka frustrata, który nie potrafi osiągnąć założonych celów na polu walki w Ukrainie. Stąd też Rosja odwołuje się do takiej retoryki zastraszania Zachodu - powiedział w rozmowie z Gazeta.pl gen. Roman Polko.

W środę na poligony w obwodzie Iwanowskim w Rosji (na północny wschód od Moskwy) wyjechały pojazdy wyposażone w rakiety balistyczne "Jars". Rosyjskie ministerstwo obrony, cytowane przez rosyjską agencję Interfax, podało, że w ćwiczeniach bierze udział około 100 pojazdów i 1000 żołnierzy. Podstawowym zadaniem uczestników manewrów jest jak najszybsze wyprowadzenie w teren systemów rakietowych, pokonanie dystansu 100 kilometrów, zajęcie pozycji bojowych i zamaskowanie sprzętu. Rakiety "Jars" biorące udział w ćwiczeniach, to pociski międzykontynentalne o zasięgu do 11 tysięcy kilometrów, zdolne do przenoszenia od trzech do sześciu głowic jądrowych.

Według niezależnych analityków wojskowych jest to kolejna próba zastraszenia zachodniego świata bronią atomową.

Więcej informacji na temat wojny w Ukrainie znajdziesz na głównej stronie Gazeta.pl

Gen. Polko o próbach zastraszania Zachodu: Retoryka frustrata, który nie potrafi osiągnąć założonych celów

Po wkroczeniu rosyjskiej armii na Ukrainę Władimir Putin ogłosił stan podwyższonej gotowości dla sił nuklearnych. Część analityków wojskowych nazwała takie działania "jądrowym szantażem".

- Nie pierwszy raz słyszymy taką narrację po stronie rosyjskiej. Przypominam, że tego rodzaju ćwiczenia były już na początku wojny i są również teraz. Wcześniej mieliśmy również do czynienia z taką demonstracją w obwodzie kaliningradzkim czy też podczas ćwiczeń Zapad, gdzie również słyszeliśmy o użyciu broni jądrowej - powiedział w rozmowie z Gazeta.pl gen. Roman Polko.

- Myślę, że jest to retoryka frustrata, który nie potrafi osiągnąć założonych celów na polu walki w Ukrainie. Stąd też Rosja odwołuje się do takiej retoryki zastraszania Zachodu, a przed własnym społeczeństwem tłumaczą się, że nie walczą z Ukrainą, tylko walczą z całym sojuszem NATO i świetnie sobie radzą - stwierdził.

Zdaniem gen. Mieczysława Bieńka rosyjskie wojska prowadzą manewry w celu pokazania swojej siły - Chcą zastraszyć Zachód, żeby nikt nie włączył się do konfliktu prowadzonego w Ukrainie. Ćwiczenia są pokazaniem, że Rosja ma siły jądrowe, które mogłyby być użyte w przypadku, kiedy ktoś wsparłby Ukrainę - mówił.

Były ambasador Polski w Rosji prof. Włodzimierz Marciniak zwraca uwagę, że chodzi również o to, by zbadać reakcję polityków państw zachodnich. - Czy będą wrażliwi na tego rodzaju bodziec psychologiczny, czy uznają, że jest to kolejna próba użycia szantażu ze strony Rosji?

Stwierdził również, że Amerykanie, już dawno wysłali sygnał, że obserwują wszystko to, co dzieje się z rosyjską bronią nuklearną. USA miały również zapowiedzieć reakcję, jeśli doszłoby do użycia tego rodzaju broni.

Zobacz wideo Dyner (PISM): Wciąż nie wiemy, co siedzi w głowach najwyższych elit władzy Federacji Rosyjskiej [Q&A Gazeta.pl]

Prof. Marciniak: Rosjanie prowadzą operację dyplomatyczną pod hasłem "nie poniżać Rosji" albo "uratować twarz Putinowi"

Według gen. Polko po dzisiejszych manewrach na Zachodzie znów "uaktywnią się konie trojańskie Kremla nawołujące do pokoju kosztem Ukrainy". - Bo przecież Putin musi "wyjść z twarzą" z tej wojny. Tak jakby jeszcze ją miał - powiedział.

- Rosjanie prowadzą obecnie operację dyplomatyczną pod ogólnym hasłem "nie poniżać Rosji" albo "uratować twarz Putinowi" - stwierdził prof. Marciniak. Według dyplomaty groźby użycia broni atomowej trzeba rozpatrywać jako grę nerwów. - Jeśli ktoś grozi co kilka dni, to staje się to rutyną - dodał.

Więcej o: