W poniedziałek urzędnicy poinformowali, że mężczyzna otrzymał nakaz przebywania w izolacji po tym, jak poszedł na jeden z miejskich rynków. Stwierdzono, że plac ten jest obszarem ryzyka - gdzie rozprzestrzenia się epidemia.
Przez brak rozwagi mężczyzny władze miasta nakazały ponad 250 osobom, które mieszkały razem z nim w budynku, udać się do rządowego ośrodka na kwarantannę. Ponad 5 tysięcy innych mieszkańców musiało pozostać w izolacji w domu.
Więcej informacji na stronie głównej Gazeta.pl
Sytuacja miała miejsce w przeddzień zniesienia wielu ograniczeń wprowadzonych w Chinach z powodu rozprzestrzeniania się COVID-19. W kraju od przełomu marca i kwietnia obowiązują surowe restrykcje z lokalnymi lockdownami włącznie.
Jak informuje agencja Reutera, np. w Szanghaju od tego czasu pojawiły się liczne doniesienia o niedoborach żywności i lekarstw, braku dostępu do pilnie potrzebnej opieki medycznej oraz spartańskich warunkach w masowych ośrodkach kwarantanny. Sieci społecznościowe obiegły krytyczne komentarze i nagrania, pokazujące mieszkańców protestujących przeciwko restrykcjom.
Podobnie było w Pekinie. Kilka dni temu jednak wiceburmistrz zapowiedział, że władze zrewidują wytyczne dotyczące zapobiegania pandemii. Dodał, że miasto będzie "w pełni wspierać i organizować wznowienie pracy i produkcji w przedsiębiorstwach różnych branż".
- Minęły dwa dni, odkąd zostało to ogłoszone, a co ten człowiek robi? Czy nie chce zniesienia restrykcji w Pekinie? Czy musi wychodzić i krzywdzić ludzi, gdy sytuacja jest prawie stabilna? - pytał na łamach dziennika "The Guardian" jeden z chińskich ekspertów.
W niedzielę w Szanghaju zdiagnozowano 122 nowe przypadki zakażeń COVID-19. W Pekinie - 12.