Kolumbijczycy wybierają w niedzielę nowego prezydenta. Lewica liczy na historyczne zwycięstwo w kraju od dziesięcioleci rządzonym przez prawicę.
Według sondaży największe szanse na wygraną ma kandydat lewicy Gustavo Petro. Były burmistrz Bogoty, stolicy kraju, trzeci raz ubiega się o urząd głowy państwa. Petro nie tylko kandyduje z lewicowym programem oznaczającym zmianę kursu, na jakim kraj jest od dekad. W przeszłości był członkiem lewicowej partyzantki M-19, znanej z kradzieży szabli wyzwoliciela Kolumbii Simóna Bolívara, ale też krwawego ataku na gmach Sądu Najwyższego. W latach 90. grupa została zdemobilizowana i przekształcona w partię polityczną, ale powiązanie z nią wciąż jest powodem krytyki Petro przez niektórych Kolumbijczyków
Jak opisuje NPR, lewicowy kandydat ma program polityczny znacznie odmienny od poprzedników. Chce m.in. podnieść podatki dla najbogatszych, by sfinansować wsparcie dla ubożejącej części społeczeństwa. Wspiera prawa społeczności LGBT (w kraju w 2016 roku zalegalizowano małżeństwa tej samej płci), a także ochronę środowiska i klimatu. Zapowiedział odchodzenie od paliw kopalnych, wstrzymanie nowych projektów wydobycia ropy i opodatkowanie górnictwa. Krytycy zarzucają, że jego agenda "zniszczy biznes".
Wraz z nim na liście wyborczej jest kandydatka na wiceprezydentkę, Francia Márquez. Jeśli wygrają wybory, będzie ona pierwszą czarnoskórą kobietą na tym stanowisku w historii Kolumbii. Pochodzi z regionu Cauca, który jest jednym z bardziej niebezpiecznych w Kolumbii - dochodzi tam do starć grup zbrojnych i przestępczych. Od 13 roku życia jest aktywistką, działała m.in. przeciwko budowie tamy, która zagrażała jej miejscowości. Jak opisywał "The Guardian", pracowała m.in. jako poszukiwaczka złota, sprzątaczka, studiowała prawo, była wysiedlona przez lokalny gang, przetrwała co najmniej jeden zamach na swoje życie.
W czasie kampanii przeciwnicy polityczni obrażali ją rasistowskimi obelgami, a w czasie wiecu w Bogocie ktoś świecił na nią wskaźnikiem laserowym - co odebrano jako groźbę. Od lat 80. czterech kandydatów na prezydenta Kolumbii zostało zamordowanych w czasie kampanii, a zabójstwa lokalnych aktywistów i liderów społeczności zdarzają się każdego tygodnia.
Ich głównym rywalem jest były burmistrz Medellin Federico Gutierrez, który reprezentuje sojusz partii prawicowych. W kampanii mówił on głównie o budowie silnego państwa, które będzie reagować na przestępczość. W końcówce kampanii zbliżył się do niego w sondażach Rodolfo Hernández, populistyczni biznesmen i był burmistrz miasta Bucaramanga na wschodzie kraju.
Od 2015 roku prezydenci Kolumbii sprawują urząd jedną czteroletnią kadencję. W kraju uprawnionych do głosowania jest około 39 milionów osób, a w ostatnich wyborach frekwencja wyniosła 50 procent. Jeśli żaden z kandydatów nie zdobędzie ponad 50 proc. głosów, w czerwcu odbędzie się druga tura.
Obecny prezydent Kolumbii Ivan Duque opuszcza urząd z rekordowo niskim poparciem. Niezadowolenie wyborców jest spowodowane głównie złą sytuacją ekonomiczną kraju, którą pogłębiła pandemia koronawirusa. Według Banku Światowego, około 40 procent Kolumbijczyków żyje w ubóstwie, a co szósty mieszkaniec miasta jest bezrobotny.
Dotkliwym problemem obywateli jest też przemoc - na wsi regularnie zdarzają się walki między zbrojnymi grupami, a w miastach działają kartele narkotykowe. Wizerunek prezydenta Duque dodatkowo pogorszyła reakcja na ubiegłoroczne protesty przeciwko ubóstwu, które brutalnie stłumiły siły porządkowe. W demonstracjach zginęły wtedy dziesiątki cywilów.
Duque to kolejny prezydent wywodzący się z prawicowego establishmentu, który od lat rządzi Kolumbią. Jego politycznym mentorem był Álvaro Uribe, prezydent w latach 2002-2010. Z kolei jego poprzednikiem w latach 2010-2018 był Juan Manuel Santos - minister obrony w rządzie Uribe. Za czasów Uribe przeprowadzono krwawą kampanię wojskową przeciwko partyzantom. Doszło do skandalu, w którym oskarżono kolumbijskie wojsko o zabójstwo przypadkowych cywilów i późniejsze przebieranie ich za bojowników, by "poprawić statystki" i otrzymać nagrody. Santos, który w czasie skandalu był ministrem obrony, otrzymał później pokojową Nagrodę Nobla za porozumienie pokojowe z partyzantami.
Rodzina Uribe była też oskarżana o powiązania z prawicowymi grupami paramilitarnymi. Brat byłego prezydenta, Santiago Uribe, był oskarżony o kierowanie szwadronem śmierci.
Choć część wyborców postrzega lewicowe postulaty Petro jako radykalne, to wielu liczy, że jego prezydentura byłaby przynajmniej w jakimś stopniu zerwaniem z latami rządów naznaczonego skandalami establishmentu.
Na czas wyborów władze zmobilizowały około trzystu tysięcy policjantów i żołnierzy, którzy mają zapewnić bezpieczeństwo głosującym. Wybory nadzorują obserwatorzy z Organizacji Państw Amerykańskich i z Unii Europejskiej. W czasie kampania pojawiły się zarzuty o nieprawidłowości dotyczące liczenia głosów w marcowych prawyborach.