USA mogą wysłać Ukrainie zaawansowaną broń. Rosja grozi "konsekwencjami dla globalnego bezpieczeństwa"

- Amerykanie doskonale zdają sobie sprawę, (...) że ich działania grożą nieprzewidywalnymi konsekwencjami dla globalnego bezpieczeństwa - stwierdził ambasador Rosji w Stanach Zjednoczonych, odnosząc się do doniesień o możliwości wysłania Ukrainie przez USA zaawansowanych systemów rakietowych. - Istnieje ryzyko, że takie środki zostaną umieszczone w pobliżu granic Rosji i Ukraińcy będą w stanie uderzyć w rosyjskie miasta. Taka sytuacja jest dla nas nie do przyjęcia - stwierdził Anatolij Antonow.
Zobacz wideo Co się dzieje w Ukrainie? Pytamy w 3. miesiące od ataku Rosji [Q&A Gazeta.pl]

Jak informowała w piątek telewizja CNN, USA rozważają wysłanie do Ukrainy zaawansowanych systemów rakietowych dalekiego zasięgu MLRS i HIMARS, o które proszą ukraińskie władze. Do tych doniesień odniósł się Anatolij Antonow, ambasador Rosji w Stanach Zjednoczonych.

Ambasador Rosji grozi "nieprzewidywalnymi konsekwencjami dla globalnego bezpieczeństwa"

Dyplomata stwierdził, że "istnieje ryzyko, że takie środki zostaną umieszczone w pobliżu granic Rosji i Ukraińcy będą w stanie uderzyć w rosyjskie miasta". "Taka sytuacja jest dla nas nie do przyjęcia. Jestem przekonany, że nasze Siły Zbrojne podejmą niezbędne kroki, aby zniweczyć możliwości Sił Zbrojnych Ukrainy" - podkreślił Anatolij Antonow, dodając, że Amerykanie "doskonale zdają sobie sprawę, że ich działania opóźniają perspektywę osiągnięcia pokoju" i że ich działania grożą "nieprzewidywalnymi konsekwencjami dla globalnego bezpieczeństwa".

"Wzywamy do zakończenia bezsensownego i niezwykle ryzykownego pompowania broni do republiki. Ważne jest, aby przestać głosić gróźb pod naszym adresem i oświadczeń o militarnym zwycięstwie Ukrainy" - zaznaczył rosyjski ambasador. Oznajmił również, że "bezprecedensowe pompowanie broni do Ukrainy znacznie zwiększa ryzyko eskalacji konfliktu".

Więcej wiadomości na stronie głównej Gazeta.pl

Dyplomata kłamie - to nie USA opóźniają rozmowy pokojowe

Słowa Anatolija Antonowa stanowią kwintesencję rosyjskiej propagandy. Przypomnijmy, że to Rosja ponad trzy miesiące temu napadła na suwerenną i niepodległą Ukrainę. Rosyjscy żołnierze dokonują tam strasznych zbrodni: ostrzeliwują i bombardują obiekty cywilne i schrony z napisem "dzieci", gwałcą dzieci (w tym noworodki), kobiety i mężczyzn, torturują bezbronnych cywilów i mordują ich.

Tymczasem w kremlowskiej narracji wciąż pojawia się niezidentyfikowane "zagrożenie" dla Rosji, choć do momentu rozpoczęcia inwazji żadne państwo nie zagrażało Moskwie. Zagraniczne wojska również nie walczą w Ukrainie, a wspierają ją, dostarczając broń do obrony. Z kolei rozmowy pokojowe nie toczą się nie przez USA czy inne zachodnie kraje, ale właśnie przez Rosję, która nie dotrzymuje żadnych zobowiązań i notorycznie kłamie.

- Przebieg negocjacji zależy od tego, jak rozwija się sytuacja w Ukrainie. Od początku wojny zmieniła się ona znacząco. Rozmowy są zawieszone, ponieważ po oświadczeniu stambulskim nie nastąpiły żadne istotne zmiany - powiedział doradca prezydenta Ukrainy Mychajło Podolak. - Oni wciąż nie przestają nas szantażować. Mówią o tym publicznie. Słyszymy słowa Ławrowa czy Pieskowa, wysuwających żądania wobec Ukrainy, chociaż nie są oni uczestnikami negocjacji  - dodał.

Więcej o: