Masakra w Teksasie. Dzieci dzwoniły na policję, błagały o pomoc. Ta zwlekała z interwencją 40 min

Co najmniej dwoje dzieci zadzwoniło na numer alarmowy podczas strzelaniny w szkole podstawowej w Uvalde i błagało o pomoc. Policja jednak przez 40 min nie zdecydowała się na interwencję. Dyrektor Departamentu Bezpieczeństwa Publicznego Teksasu przyznał, że funkcjonariusze podjęli złą decyzję.
Zobacz wideo Tak Australia uregulowała dostęp do broni

Podczas konferencji prasowej Steven McCraw, dyrektor Departamentu Bezpieczeństwa Publicznego Teksas, poinformował, że podczas strzelaniny w szkole podstawowej w Uvalde dzieci dzwoniły na numer alarmowy 911. Nie podał on ich nazwisk, ale podkreślił, że przeżyli atak napastnika.

Uvelde, Strzelanina w szkole w Teksasie (27 maja 2022)Teksas. Przeżyły masakrę, bo ukryły się lub wysmarowały krwią kolegów

Dzieci błagały o pomoc: "natychmiast wyślij policję"

Jedna z uczennic miała zadzwonić więcej niż pięć razy - pierwszy raz o godz. 12:03 czasu lokalnego. Dziewczynka wyszeptała, że jest w sali numer 112. Rozmowa trwała minutę i 23 sekundy. Ponowny telefon służby odebrały o 12:10. Uczennica powiedziała wówczas, że wiele osób nie żyje. Kolejny raz zadzwoniła o 12:13, a następnie o 12:16, aby przekazać, że ośmiu lub dziewięciu uczniów przeżyło.

Steven McCraw dodał, że o 12:19 na numer alarmowy zadzwoniła druga uczennica, która znajdowała się w sali 111. Dziewczynka jednak się rozłączyła - inny z uczniów kazał jej to zrobić. Podczas kolejnego telefonu, o 12:21, w tle słychać było trzy strzały. Następnie dziewczynka zadzwoniła o 12:36, a połączenie trwało 21 sekund.

Kiedy ponownie zadzwoniła pierwsza z uczennic, podał McCraw, "powiedziano jej, żeby została na linii i była bardzo cicho". Około 12:43 i 12:47 dziewczynka powiedziała operatorowi numeru 911: "natychmiast wyślij policję". Mniej więcej w tym samym czasie usłyszała funkcjonariuszy. W czasie kolejnego telefonu, o 12:50, ponownie słychać było strzały. Dyrektor Departamentu Bezpieczeństwa Publicznego Teksas podkreślił, że wówczas "słychać było, jakby funkcjonariusze wyprowadzali dzieci z sali".

Więcej wiadomości na stronie głównej Gazeta.pl

Symboliczny grób Irmy Garcii pod szkołą w UvaldeStrzelanina w szkole. Nie żyje mąż zabitej nauczycielki. "Pękło mu serce"

Policja zwlekała z interwencją

Steven McCraw tłumaczył na konferencji prasowej, że funkcjonariusze zwlekali z wejściem do środka, ponieważ nie wierzyli, że napastnik nadal jest aktywny. Obecni na miejscu policjanci sądzili, że nikt już nie pozostał przy życiu. Tymczasem dzieci dzwoniły na policję, błagając o pomoc. Od przybycia funkcjonariuszy na miejsce do szturmu klasy, w której zabarykadował się napastnik, minęło 40 minut. - Gdybym myślał, że to pomoże, przeprosiłbym - przyznał dyrektor Departamentu Bezpieczeństwa Publicznego Teksasu.

Osiemnastoletni Salvador Ramos podjechał pod szkołę około 11:30 czasu lokalnego. Zanim wszedł do budynku, pozostawał na zewnątrz przez 12 minut. W tym czasie strzelał do ludzi z karabinu AR-15. Pierwsze relacje lokalnych władz sugerowały, że sprawca został zastrzelony przez oddziały specjalne niedługo po tym, jak zabarykadował się w jednej z klas, gdzie zastrzelił 19 uczniów i dwie nauczycielki. W rzeczywistości zabito go dopiero około 12:45.

Wielu mieszkańców Uvalde wyraża oburzenie faktem, że policjanci nie zdecydowali się na wcześniejszą akcję, czekając na przyjazd jednostki specjalnej. W mediach pojawiły się nagrania wideo pokazujące, jak mieszkańcy krzyczą do funkcjonariuszy, by zaczęli działać i zastrzelili napastnika.

zdjęcie ilustracyjneKolejna masakra w USA. Jak w przeszłości reagowały inne kraje?

Więcej o: