Naczelna propagandystka Kremla Olga Skabiejewa na antenie państwowego kanału Rossija 1 prowadzi program "60 minut", do którego zaprasza gości m.in. ze świata polityki czy publicystów. W ostatnim czasie wiele edycji programu poświęconych jest wojnie w Ukrainie oraz relacji Rosji z resztą świata w następstwie nieusprawiedliwionej napaści kraju zarządzanego przez Władimira Putina na sąsiednie, suwerenne państwo.
Na antenie Rossija 1 Aleksiej Żurawlow, deputowany rosyjskiej Dumy i wiceprzewodniczący komitetu obrony, odpowiedział ostatnio na słowa Olafa Scholza. Kanclerz Niemiec mówił niedawno, że Zachód nie powinien akceptować warunków narzuconych przez Federację Rosyjską.
- Kim ty jesteś, draniu? Czy możemy zaakceptować twoje warunki? Marzenia! Jeśli nie możesz zaakceptować naszych warunków, zmusimy cię - grzmiał rosyjski polityk. - Scholz powinien o tym wiedzieć - mówił.
W wypowiedzi Żurawlowa nie zabrakło polskiego akcentu oraz wzmianki o NATO.
- Obecnie w polskich centrach treningowych [Ukraińcy - red.] są szkoleni do używania najnowszej broni NATO. Jak myślicie, co będzie tutaj stacjonować? My cały czas niszczymy to, co jest tutaj, teraz. Sami zaczynamy doświadczać trudności, a tu nagle pojawia się nowa broń i nadchodzi wyszkolony personel. Czym będziemy ich niszczyć? - dopytywał w telewizji rosyjski deputowany.
Rosyjski polityk ubolewał równocześnie nad zdolnościami bojowymi kraju podczas wojny w Ukrainie. Jak mówił, ponieważ jest ona nazywana "specjalną operacją militarną", a nie wojną, nie rozpoczęto mobilizacji "koperty nie zostały otwarte". Wspomniał również, że gospodarka rosyjska nie została zmobilizowana do wojny. "Nic nie zostało zrobione" - deklarował.
- Czy sądzicie, że możemy robić po kilka sztuk Iskandera miesięcznie? Czy to wystarczy? Oczywiście, że nie, kiedy nadejdzie nowa broń od NATO - straszył publiczność deputowany.
Więcej informacji na temat wojny w Ukrainie na stronie głównej Gazeta.pl
Pomimo że NATO nie bierze udziału w operacji militarnej przeciwko Rosji, z ust deputowanego padły gorzkie słowa, że Rosja toczy wojnę z Zachodem. W ten sposób rosyjska propaganda od jakiegoś czasu stara się łagodzić ewentualne niezadowolenie w kraju i usprawiedliwiać niezbyt duże postępy swoich wojsk, pokazując, że nie toczy walk jedynie ze "słabą" Ukrainą, którą przecież planowano pokonać w kilka dni.
- Jak wszyscy wiedzą, to nie jest wojna z Ukrainą. Wszyscy dobrze wiedzą, że to wojna z Zachodem - przekonywał Żurawlow, powtarzając propagandowe frazesy.
Deputowany rosyjskiej Dumy zaznaczył, że w pewnym momencie "specjalnej operacji w Ukrainie" Rosja nie będzie miała wyboru i użyje broni atomowej. - Nic się nie ograniczy - zapewnił.
Według niego wygrana może wymagać użycia broni jądrowej. Tego typu pogróżki od czasu do czasu padają z usta gości programów emitowanych na państwowym kanale Federacji Rosyjskiej.
Rosyjska państwowa telewizja nierzadko publikuje bez oporów wypowiedzi, które mogą szokować. W jednym z niedawnych programów na kanale Rossija 1, zaproszeni do studia dziennikarze naśmiewali się z sytuacji ukraińskich dzieci, porównując je do dzieci w Ameryce. "Amerykańskie dzieci głodują" - powiedział jeden z gości, a drugi dodał: "A ukraińskie dzieci dostają pociski i bomby, które w jakiś sposób mają je chronić".
Nie mają ojców, domów, ich kraj jest zrujnowany. Nie mają niczego, co mają amerykańskie dzieci
- powiedział w trakcie programu jeden z mężczyzn.
Ale będą miały McDonalda
- zadrwił brutalnie inny z gości programu.
Więcej na ten temat: