Ofiary rosyjskich oprawców będą musiały poczekać na sprawiedliwość. "Dokładnie to samo działo się w Bośni"

Łukasz Rogojsz
To że rosyjscy żołnierze dopuszczali i nadal dopuszczają się na terytorium Ukrainy zbrodni wojennych jest już niemal przesądzone. Jednak odnalezienie i ukaranie winnych będzie długim i żmudnym procesem. - Nic nie wydarzy się tutaj z dnia na dzień - w rozmowie z Gazeta.pl przekonuje Arnesa Buljušmić-Kustura, badaczka zbrodni wojennych oraz ocalała z wojny i ludobójstwa w Bośni.

Cały wywiad z Arnesą Buljušmić-Kusturą o zbrodniach wojennych w Ukrainie i sytuacji ofiar rosyjsko-ukraińskiej wojny przeczytaj na Gazeta.pl

Makabryczne zdjęcia i nagrania z obwodu kijowskiego - m.in. Buczy, Hostomela czy Irpienia - pokazały, jak wiele zła i krzywdy rosyjscy żołnierze wyrządzili ukraińskim cywilom. Dzisiaj ta sama sytuacja powtarza się w Charkowie i okolicach, skąd rosyjska armia niedawno się wycofała. Na tym, niestety, nie koniec, bowiem najgorsze odkrycia zdaniem ekspertów i analityków czekają nas w Donbasie. Ponownie powracają więc pytania, czy i kiedy będzie można wskazać i osądzić konkretnych winnych popełnianych na terytorium Ukrainy zbrodni wojennych.

Zobacz wideo Udowodnienie zbrodni wojennych w Ukrainie zajmie więcej czasu, niż wszyscy myślą
Ludzie muszą zrozumieć, że dopóki wojna się nie zakończy, nie poznamy pełnej skali okrucieństw ani szczegółów zbrodni. Wszystko to zobaczymy prawdopodobnie dopiero później

- tłumaczy w rozmowie z Gazeta.pl Arnesa Buljušmić-Kustura. Jak dodaje, cały ten proces będzie długotrwały i skomplikowany.

To niesłychanie długi i zawiły proces, który bardzo mocno zależy od zebranych danych

- podkreśla.

Więcej o wojnie w Ukrainie i dokonywanych tam przez rosyjską armię zbrodniach wojennych przeczytaj na stronie głównej Gazeta.pl

Właśnie danym, a więc dowodom zbrodni, bośniacka badaczka, aktywistka i pisarka poświęca najwięcej uwagi. To one - jak mówi - zdecydują o tym, czy, co i komu uda się w przyszłości udowodnić.

Kluczowi są ludzie znajdujący się na miejscu - niezależnie czy mowa o dziennikarzach, cywilach czy kimkolwiek, kto ma dostęp do miejsc, w których dochodziło do zbrodni - bo każdy dowód, który dzisiaj zbiorą, okaże się gigantyczną pomocą w przyszłości

- zauważa. I dodaje:

To może nie wydarzyć się w ciągu roku albo dwóch, może dopiero za dziesięć lat, ale te dowody będą mieć wielkie znaczenie

Czego możemy się spodziewać? Jaka była i jest skala popełnianych przez rosyjskich żołnierzy zbrodni wojennych?

Na razie możemy jedynie stawiać hipotezy i snuć wstępne szacunki. Jednak podejrzewam, że te szacunki nie będą mocno przestrzelone. To, co prawda, nadal tylko szacunki, ale są dokonywane na tyle metodycznie, żeby zachować mocny związek z rzeczywistymi danymi

- ocenia Buljušmić-Kustura.

Więcej o: