Cały wywiad z Arnesą Buljušmić-Kusturą o zbrodniach wojennych w Ukrainie i sytuacji ofiar rosyjsko-ukraińskiej wojny przeczytaj na Gazeta.pl
Makabryczne zdjęcia i nagrania z obwodu kijowskiego - m.in. Buczy, Hostomela czy Irpienia - pokazały, jak wiele zła i krzywdy rosyjscy żołnierze wyrządzili ukraińskim cywilom. Dzisiaj ta sama sytuacja powtarza się w Charkowie i okolicach, skąd rosyjska armia niedawno się wycofała. Na tym, niestety, nie koniec, bowiem najgorsze odkrycia zdaniem ekspertów i analityków czekają nas w Donbasie. Ponownie powracają więc pytania, czy i kiedy będzie można wskazać i osądzić konkretnych winnych popełnianych na terytorium Ukrainy zbrodni wojennych.
Ludzie muszą zrozumieć, że dopóki wojna się nie zakończy, nie poznamy pełnej skali okrucieństw ani szczegółów zbrodni. Wszystko to zobaczymy prawdopodobnie dopiero później
- tłumaczy w rozmowie z Gazeta.pl Arnesa Buljušmić-Kustura. Jak dodaje, cały ten proces będzie długotrwały i skomplikowany.
To niesłychanie długi i zawiły proces, który bardzo mocno zależy od zebranych danych
- podkreśla.
Więcej o wojnie w Ukrainie i dokonywanych tam przez rosyjską armię zbrodniach wojennych przeczytaj na stronie głównej Gazeta.pl
Właśnie danym, a więc dowodom zbrodni, bośniacka badaczka, aktywistka i pisarka poświęca najwięcej uwagi. To one - jak mówi - zdecydują o tym, czy, co i komu uda się w przyszłości udowodnić.
Kluczowi są ludzie znajdujący się na miejscu - niezależnie czy mowa o dziennikarzach, cywilach czy kimkolwiek, kto ma dostęp do miejsc, w których dochodziło do zbrodni - bo każdy dowód, który dzisiaj zbiorą, okaże się gigantyczną pomocą w przyszłości
- zauważa. I dodaje:
To może nie wydarzyć się w ciągu roku albo dwóch, może dopiero za dziesięć lat, ale te dowody będą mieć wielkie znaczenie
Czego możemy się spodziewać? Jaka była i jest skala popełnianych przez rosyjskich żołnierzy zbrodni wojennych?
Na razie możemy jedynie stawiać hipotezy i snuć wstępne szacunki. Jednak podejrzewam, że te szacunki nie będą mocno przestrzelone. To, co prawda, nadal tylko szacunki, ale są dokonywane na tyle metodycznie, żeby zachować mocny związek z rzeczywistymi danymi
- ocenia Buljušmić-Kustura.