Demonstranci wyszli na ulice w całym kraju - od Pittsburgha, przez Los Angeles, Chicago i Nashville po Lubbock w Teksasie - podaje agencja AP. W Waszyngtonie tysiące zebrały się pod pomnikiem Waszyngtona, a w Nowym Jorku ludzie gromadzili się na placu sądowym w dzielnicy Brooklyn. Reuters pisze, że organizatorzy określają marsze początkiem "lata gniewu" - protestów przeciw spodziewanym zmianom w prawie.
- Nie mogę uwierzyć, że w moim wieku wciąż muszę protestować w tej sprawie - powiedziała agencji AP Samantha Rivers, 64-letnia pracownica rządu. - Uważam, że kobiety powinny mieć prawo do decydowania o swoim ciele i życiu. Nie sądzę, żeby zakaz aborcji powstrzymał aborcję. To stanie się niebezpieczne i może kosztować kobietę życie - mówi z kolei 34-letnia Caitlin Loehr.
3 maja Sąd Najwyższy USA wydał oświadczenie, w którym potwierdził prawdziwość doniesień o projekcie zniesienia orzeczenia z 1973 roku w sprawie Roe przeciwko Wade.
Przed pięćdziesięcioma laty Sąd Najwyższy w USA wydał wyrok ws. Roe vs. Wade, który zalegalizował aborcję. Dziś nominaci Donalda Trumpa (a jeden z nich powołany z naruszeniem prawa) chcą unieważnić ten wyrok, tym samym wprowadzając zakaz aborcji w znacznej części kraju. Zakaz dotknie kilkadziesiąt milionów Amerykanek.
Więcej najnowszych treści przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.
Jeśli sąd ostatecznie unieważni Roe vs. Wade, decyzja o zakazie czy ograniczeniu prawa do aborcji będzie w rękach władz stanowych. Należy się więc spodziewać, że dojdzie do tego w połowie stanów. W 13 z nich już wprowadzono prawo, które całkowicie zakaże aborcji z chwilą wejścia wyroku w życie.
Guttmacher Institute, organizacja badawcza, która zajmuje się prawami reprodukcyjnymi i edukacją seksualną, na podstawie tych przepisów, klimatu politycznego i wcześniejszego ograniczania prawa do aborcji, przewiduje, że w razie unieważnienia Roe vs. Wade, przerywanie ciąży będzie zakazane w 26 stanach: Idaho, Montanie, Wyoming, Utah, Arizonie, Dakocie Północnej i Południowej, Oklahomie, Teksasie, Iowa, Missouri, Arkansas, Luizjanie, Wisconsin, Mississippi, Michigan, Indianie, Kentucky, Tennessee, Alabamie, Ohio, Wirginii Zachodniej, Georgii, Karolinie Południowej i Florydzie.
Planned Parenthood wylicza, że dostęp do aborcji straci około 36 mln Amerykanek, czyli tylko nieco mniej niż wynosi cała populacja Polski.
Jednocześnie należy zauważyć, że Amerykanie wcale nie popierają zakazu aborcji. Z sondażu "Washington Post" i ABC wynika, że 54 proc. Amerykanów opowiada się za pozostawieniem Roe vs. Wade, a jedynie 28 proc. za obaleniem wyroku. 58 proc. badanych uważa, że aborcja powinna być legalna we wszystkich lub w większości przypadków, a 37 proc. - że powinna być zakazana w większości przypadków lub całkowicie. Badanie wykazało też, że 70 proc. Amerykanów uważa, że decyzja o aborcji powinna być pozostawiona kobiecie i jej lekarzowi, a tylko 24 proc. uważa, że powinno być to regulowane przez prawo.
Więcej o wycieku, sędziach SN i tym, co czeka Amerykanki, przeczytasz w poniższych tekstach: