9 maja to data, o której od dawna mówi się wiele w kontekście wojny w Ukrainie. Obchodzony w Rosji Dzień Zwycięstwa nad nazizmem jest jednym z najważniejszych świąt państwowych, momentem manifestacji nacjonalizmu i pokazu siły. Wielu ekspertów oceniało, że Władimir Putin będzie starał się osiągnąć możliwy do pokazania sukces militarny właśnie do tego czasu.
Napięcie przed tym dniem rośnie także poza Rosją. Rosjanie obchodzą święto w wielu miejscach i planują upamiętnienie Armii Czerwonej m.in. w Polsce czy Berlinie. Niemiecka policja spodziewa się napięć i podjęła ostro krytykowaną decyzję, by temu zapobiec.
Na dni 8-9 maja planowane są ukraińskie demonstracje przeciwko rosyjskiej agresji. Tymczasem berlińska policja zakazała pokazywania m.in. ukraińskich flag w miejscach upamiętniających zakończenie wojny. Zakaz jednak dotyczy przede wszystkim rosyjskich symboli narodowych oraz tych powiązanych z rosyjską wojną przeciwko Ukrainie (jak np. litera "Z"). Powodem mają być względy bezpieczeństwa.
Policja podkreśliła, że wbrew pojawiającym się w sieci informacjom zakaz dotyczy tylko konkretnych miejsc pamięci, a nie całego miasta. Nie dotyczy on także dyplomatów i gości ambasady, który mogą nosić ukraińskie symbole także w tych miejscach.
Ambasador Ukrainy w Niemczech Andrij Melnyk nazwał decyzję "skandaliczną" i stwierdził, że musi ona zostać uchylona. Nazwał to "policzkiem wobec narodu ukraińskiego".
Władze miasta oraz społeczność ukraińska obawiają się w okolicach 9 maja rosyjskich prowokacji - opisuje "Berliner Zeitung". Biorą pod uwagę, że może dość nawet to aktów przemocy.
Cytowana przez gazetę ukraińska organizacja oświadczyła, że spodziewa się, że 8 maja (gdy Ukraińcy obchodzą Dzień Pamięci) i 9 maja "będą bardzo niebezpieczne dla Ukraińców". Boją się, że może dojść do prowokacji, za które będzie obwiniana ukraińska społeczność. Do takich działań może już dochodzić w innych miejscach. Kilka dni temu cmentarz wojenny w Holandii został zdewastowany: na nagrobkach namalowano swastyki, ukraińskie flagi, hasła "Azov" i "Fuck Putin". Na razie nikogo w tej sprawie nie zatrzymano, ale społeczność ukraińska mówi o "oczywistej prowokacji".
W Berlinie mają pojawić się - jak robią co roku - motocykliści z powiązanej z Władimirem Putinem grupy Nocne Wilki. "Bild" podaje, że planują 9 maja m.in. składanie wieńców pod jednym z monumentów upamiętniających radzieckich żołnierzy.
Liderem Wilków jest Aleksander "Chirurg" Załdostanow. W 1989 roku rzucił medycynę i założył (pierwszy z Związku Radzieckim) klub motocyklowy. Załdostanow wielokrotnie pokazywał się publicznie i na zdjęciach z Władimirem Putinem. W 2013 roku odznaczył go on rosyjskim Orderem Honoru.
Nocne Wilki to grupa znana nie tylko z nacjonalizmu i wsparcia Władimira Putina wewnątrz kraju. Są oni opisywani jako "szpica" podczas nielegalnej aneksji Krymu przez Rosję. Motocykliści z Nocnych Wilków pojawili wtedy się z rosyjskimi flagami na półwyspie. Patrolowali drogi i ochraniali budynki, które zajęli separatyści. Później chwalili się uwięzieniem jednego z ukraińskich dowódców. Członkowie grupy byli też zaangażowani w walkę w Donbasie.
Regularnie pojawiają się oni przy okazjach związanych m.in. z upamiętnieniem zakończenia II wojny światowej, także w Polsce.