W marcu rosyjskie wojsko zbombardowało Teatr Dramatyczny w Mariupolu, który służył za tymczasowy, główny schron w mieście. W podziemiach budynku ukrywało się ok. tysiąc osób. Schron przetrwał bombardowanie, jednak budynek został całkowicie zniszczony.
Agencja Associated Press przeprowadziła śledztwo w sprawie przeprowadzonego przez Rosjan nalotu na budynek. Wynika z niego, że na miejscu zginęło aż 600 osób - czyli znacznie więcej, niż wynikało z pierwszych informacji (rada miasta podawała pod koniec marca, że liczba ofiar to co najmniej 300 osób). Liczbę ofiar zaktualizowano na podstawie rozmów z 23 ocalałymi z ataku, z ratownikami i osobami, które znają konstrukcję schronu.
Wielu ocalałych twierdzi, że liczba ta jest jeszcze wyższa.
Ukraiński dziennikarz Illia Ponomarenko skomentował ustalenia słowami: "Assosiated Press podaje, że 600 (!!!!!!) osób zginęło w rosyjskim nalocie na Teatr Dramatyczny w Mariupolu. Sześćset osób. Najgorszy przypadek zbrodni wojennej stulecia" - skomentował.
Więcej najnowszych informacji przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.
Marioupol. AP: Liczba bombardowania w Mariupolu większa, niż wcześniej podawano
Dziennikarze agencji rozmawiali m.in. z Oksaną Siominą, kobietą, która przebywała w teatrze w momencie ataku. Jak relacjonuje, z zawalonego budynku wyprowadził ją mąż. "Prosił, by nie otwierała oczu. Gdy jednak zdecydowała się to zrobić, zobaczyła wokół setki ciał, także dzieci. Przy głównym wyjściu leżała nieruchomo mała dziewczynka" - opisuje AP. "Siomina musiała nadeptywać na ciała zmarłych, by uciec z budynku (...)" - dodano, relacjonując, że kobieta, jej mąż i około 30 innych osób "uciekali na oślep bez zatrzymywania się przez osiem kilometrów".
- Wszyscy ci ludzie wciąż są pod gruzami, gruzy wciąż tam są, nikt ich stamtąd nie zabrał - powiedziała w rozmowie z agencją. - To jeden wielki masowy grób - dodała.
Mer Mariupola poinformował w środę, że Rosjanie zintensyfikowali ataki na zakłady metalurgiczne Azowstal. Fabryki, która jest ostatnim punktem ukraińskiego oporu w Mariupolu, od kilkudziesięciu dni broni kilka tysięcy ukraińskich wojskowych. W piwnicach zakładów chroni się też kilkuset cywilów.
Jak zaznaczył Wadym Bojczenko, w zakładach odbywają się ciężkie walki, a ukraińscy żołnierze bronią fortecy, ale sytuacja jest bardzo trudna. - Rosjanie ostrzeliwują za pomocą ciężkiej artylerii, czołgów, samolotów, a nawet statków - przekazał.
We wtorek do Zaporoża dotarło 150 cywilów ewakuowanych z zakładów Azowstal. Było to możliwe, dzięki akcji ewakuacyjnej, w którą włączyła się ONZ i Czerwony Krzyż. Na terenie fabryki, jak zaznacza Wadym Bojczenko, wciąż jednak znajduje się kilkuset cywilów, którzy nie mogą być ewakuowani z powodu ostrzałów Rosjan.
Jak podkreślił, są to osoby, które schroniły się tam dwa miesiące temu i czekają na ratunek. Wśród nich, jak zaznaczył, jest ponad 30 dzieci, które czekają na to, że rozpocznie się nowa procedura ewakuacyjna i nowa ewakuacyjna misja.
Według wcześniejszych informacji na terenie zakładów może przebywać około 200 cywilów. Wczoraj w wyniku rosyjskiego bombardowania fabryki zginęło tam dwóch cywilów, a kolejne 10 osób zostało rannych.