Posiedzenie na temat praworządności w Polsce i na Węgrzech w ramach artykułu 7. Traktatu o Unii rozpoczęło przemówienie komisarza Didier Reyndersa. Zwrócił on uwagę, że w ciągu kilku minionych miesięcy kilka wyroków polskiego Trybunału Konstytucyjnego wyraźnie kolidowało z unijnym prawem, co doprowadziło do wszczęcia postępowania w tej sprawie.
Reynders podkreślił, że sytuacja w Polsce ciągle budzi poważne obawy. Przyznał też, że w ciągu ostatnich tygodni widać ze strony polskiego rządu pozytywne zmiany i odpowiednie kroki w stronę zmiany przepisów dotyczących m.in. dyscyplinarnego postępowania w sprawie sędziów, struktury sądów czy przenoszenia sędziów.
Więcej informacji ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
- Jak rozumiem, ustawy te są obecnie konsultowane, a polscy politycy zdają sobie sprawę, że wszelkie ustawy o sądownictwie muszą być zgodne z unijnymi przepisami. Komisja będzie dalej się bacznie przyglądać temu procesowi - przekazał i wspomniał o grzywnach w wysokości miliona euro dziennie za zwłokę w dostosowaniu się do unijnych wymogów.
Przypomnijmy, że TSUE nakazał zawieszenie Izby Dyscyplinarnej, reformę systemu dyscyplinarnego sędziów i przywrócenie na stanowiska sędziów, którzy zostali zwolnieni na mocy politycznych przesłanek.
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina.
Komisarz UE ds. sprawiedliwości i konsumentów Didier Reynders w Parlamencie Europejskim zauważył też, że do tej pory suma kar nałożonych na Polskę za niezastosowanie się do nakazu zawieszenia Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego sięga już ponad 160 mln euro. Jeśli wymogi TSUE nie zostaną spełnione, KE nie odblokuje KPO.
KE już w rezolucji z października 2021 roku podkreślała, że "żądania te nie są środkami karnymi wymierzonymi w naród polski, lecz sposobami, za pomocą których można będzie przywrócić w Polsce praworządność w kontekście stałego pogarszania się jej stanu".
W debacie udział wziął udział m.in. europoseł PiS Joachim Brudziński, który stwierdził, że data postępowania została zaplanowana po to, żeby zepsuć Polakom ich święto narodowe:
Dziś jest ważny dzień dla Polaków, święto narodowe, ustanowiono je na pamiątkę Konstytucji 3 maja. (...) Chciałbym zapytać Francuzów, jakbyście się czuli, gdyby was 14 lipca ktoś próbował pouczać, prowadził debatę na temat brutalnej reakcji policji na protesty 'żółtych kamizelek' i próbował strofować wasze władze?
Dlaczego więc psujecie święto Polaków? Dlaczego próbujecie odebrać nam prawo do bycia dumnymi Europejczykami w dniu naszego najważniejszego narodowego święta? To Konstytucja 3 Maja była wzorem dla waszych konstytucji. Dziś o tym zapominacie
- mówił z wyrzutem. - Czy chcecie zagłuszyć swoje palące sumienia? Wstyd, o którym każdego dnia przypominają wam wasi dziennikarze i obywatele? - pytał z mównicy.
- Ponieważ wymagamy od Rosji respektowania prawa międzynarodowego, musimy odrobić także u siebie pracę domową. Nie może być w UE żadnego łamania praworządności. Musimy być bardzo uważni, na to, jak funkcjonuje porządek demokratyczny w naszej wspólnocie, jeśli chcemy napominać choćby Rosję - odpowiedział na zarzuty Didier Reynders.
Nie trzeba było długo czekać na reakcje innych polityków PiS. Oburzona Beata Szydło napisała: "Debata w PE przeciwko Polsce w dniu polskiego święta narodowego to kolejny poziom obłudy i hańby niektórych europosłów. Po co to robicie, szczególnie gdy u polskich granic trwa wojna? Przecież dobrze wiecie, że to będzie taka sama jak zwykle kłamliwa gadanina grupki radykałów".
Z kolei prezeska Trybunału Konstytucyjnego Julia Przyłębska podczas wywiadu dla TVP Info stwierdziła, że taka debata w taki dzień, to "atakowanie RP" i "wyraz braku szacunku i buty".
Beata Mazurek jeszcze 2 maja twierdziła, że debata w PE odbywa się "z inicjatywy lewicy oraz EPL (Tusk)" i podkreśliła, że "dla opozycji nie ma świętości" a "polityczny cel, jest dla nich ważniejszy od przyzwoitości i dobra ojczyzny".