USA. Sąd Najwyższy chce zakazać aborcji. Wyciekł projekt opinii. 36 mln Amerykanek straci prawo wyboru

Wiktoria Beczek
W poniedziałek doszło do bezprecedensowego wycieku szkicu opinii Sądu Najwyższego, z którego wynika, że większość sędziów opowiada się za unieważnieniem wyroku Roe vs. Wade, który zalegalizował w USA aborcję. Jeśli wyrok będzie zgodny z projektem, prawo do aborcji stracą najpewniej mieszkanki 26 stanów. Prezydent Joe Biden zapowiedział już kodyfikację wyroku, czyli zapisanie prawa do przerywania ciąży w ustawie.

Przed pięćdziesięcioma laty Sąd Najwyższy w USA wydał wyrok ws. Roe vs. Wade, który zalegalizował aborcję. Dziś nominaci Donalda Trumpa (a jeden z nich powołany z naruszeniem prawa) chcą unieważnić ten wyrok, tym samym wprowadzając zakaz aborcji w znacznej części kraju. Zakaz dotknie kilkadziesiąt milionów Amerykanek, dlatego na Gazeta.pl publikujemy serię tekstów na ten temat.

Więcej o wycieku, sędziach SN i tym, co czeka Amerykanki, przeczytasz tu:

Portal Politico zdobył projekt opinii większości Sądu Najwyższego w sprawie dotyczącej Roe vs. Wade. Szkic sporządzony przez sędziego Samuela Alito wskazuje na planowane unieważnienie wyroku, który zalegalizował w USA prawo do aborcji.

Z informacji Politico wynika, że pięciu sędziów chce obalenia Roe vs. Wade, sędzia John Roberts nie chce całkowitego obalenia wyroku, a trzech liberalnych sędziów nie zgadza się z opinią większości. Z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością można stwierdzić, że przeciwko prawu do aborcji opowiedzieli się, oprócz sędziego Alito, Clarence Thomas, Neil Gorsuch, Brett Kavanaugh i Amy Coney Barret. Ostatnia trójka to nominaci Donalda Trumpa. 

Alito (nominat George'a W. Busha) w swojej opinii stwierdza, że Roe vs. Wade było "skandalicznie złe od samego początku", uzasadnienie było "wyjątkowo słabe, a decyzja miała szkodliwe konsekwencje". Sędzia twierdzi też, że wyrok zaognił debatę społeczną i pogłębił podziały.

Planned Parenthood, organizacja działająca na rzecz praw reprodukcyjnych, podkreśla, że draft jest oburzający i bezprecedensowy, ale nie ostateczny, więc aborcja jest nadal legalna. Wyrok ma zapaść dopiero w czerwcu i do tej pory opinia SN może się jeszcze zmienić. Niektóre amerykańskie komentatorki są wręcz zdania, że do publikacji szkicu doszło, by wywrzeć presję na sędziach. Zapowiedź zakazu aborcji (w konserwatywnych stanach, bo de facto w nie uderzy decyzja sądu) oburzyła dużą część opinii publicznej i należy spodziewać się co najmniej marszów protestacyjnych.

Media zauważają, że nigdy dotąd nie doszło do tego rodzaju wycieku z Sadu Najwyższego. Sąd jak dotąd nie odniósł się do sprawy, a jego rzecznik odmawia komentarza.

Amerykanki z 26 stanów mogą stracić prawo wyboru

Jeśli sąd ostatecznie unieważni Roe vs. Wade, decyzja o zakazie czy ograniczeniu prawa do aborcji będzie w rękach władz stanowych. Należy się więc spodziewać, że dojdzie do tego w połowie stanów. W 13 z nich już wprowadzono prawo, które całkowicie zakaże aborcji z chwilą wejścia wyroku w życie. 

Guttmacher Institute, organizacja badawcza, która zajmuje się prawami reprodukcyjnymi i edukacją seksualną, na podstawie tych przepisów, klimatu politycznego i wcześniejszego ograniczania prawa do aborcji, przewiduje, że w razie unieważnienia Roe vs. Wade, przerywanie ciąży będzie zakazane w 26 stanach:

Idaho, Montanie, Wyoming, Utah, Arizonie, Dakocie Północnej i Południowej, Oklahomie, Teksasie, Iowa, Missouri, Arkansas, Luizjanie, Wisconsin, Mississippi, Michigan, Indianie, Kentucky, Tennessee, Alabamie, Ohio, Wirginii Zachodniej, Georgii, Karolinie Południowej i Florydzie.

Stany, w których prawdopodobnie zakazana zostanie aborcjaStany, w których prawdopodobnie zakazana zostanie aborcja user:Zntrip, GPL , via Wikimedia Commons

Planned Parenthood wylicza, że dostęp do aborcji straci około 36 mln Amerykanek, czyli tylko nieco mniej niż wynosi cała populacja Polski.

Jednocześnie należy zauważyć, że Amerykanie wcale nie popierają zakazu aborcji. Z sondażu "Washington Post" i ABC  wynika, że 54 proc. Amerykanów opowiada się za pozostawieniem Roe vs. Wade, a jedynie 28 proc. za obaleniem wyroku. 58 proc. badanych uważa, że aborcja powinna być legalna we wszystkich lub w większości przypadków, a 37 proc. - że powinna być zakazana w większości przypadków lub całkowicie. Badanie wykazało też, że 70 proc. Amerykanów uważa, że decyzja o aborcji powinna być pozostawiona kobiecie i jej lekarzowi, a tylko 24 proc. uważa, że powinno być to regulowane przez prawo. 

Biden: Kiedy wyrok zapadnie, będziemy gotowi

W opublikowanym we wtorek po południu oświadczeniu Joe Biden podkreślił, że wciąż nie ma potwierdzenia autentyczności draftu i nie wiadomo, czy będzie on zgodny z ostateczną decyzją SN.

Z tym zastrzeżeniem podkreślił jednak, że prawo kobiet do wyboru jest fundamentalne, Roe vs. Wade dawało im to prawo od prawie 50 lat, a sprawiedliwość i stabilność systemu prawnego wymaga, by wyrok nie został unieważniony.

Biden przypomniał, że jego administracja broniła w sądzie wyroku, a po wejściu w życie prawa niemal całkowicie zakazującego aborcji w Teksasie, zlecił właściwym zespołom przygotowanie planu możliwych działań na wypadek obalenia wyroku. "Kiedy wyrok zapadnie, będziemy gotowi" - czytamy.

"Jeśli sąd obali Roe vs. Wade, obrona prawa wyboru spadnie na barki urzędników wybieranych przez naród. Na wyborców już w listopadzie spadnie więc odpowiedzialność za głosowanie na urzędników opowiadających się za wyborem. Na poziomie federalnym potrzebujemy więcej Senatorów za wyborem i większość w Izbie Reprezentantów, by przegłosować prawo kodyfikujące Roe vs. Wade. Będę pracować nad tym, by je wprowadzić" - oświadczył Biden.

Tragiczny bilans w Sądzie Najwyższym przez bezprawne powołanie nominata Trumpa

O kodyfikacji Roe vs. Wade, czyli po prostu zapisaniu prawa do przerywania ciąży w ustawie, mówi się już od jakiegoś czasu. Kiedy pod koniec stycznia pisałam o tym, że Amerykanki mogą stracić prawo do aborcji, przytoczyłam opinię dziennikarzy Slate, którzy przekonywali, że może to być miecz obosieczny - republikanie mogliby w przyszłości mieć swojego prezydenta oraz większość w Kongresie i idąc przykładem tej ustawy, wprowadzić całkowity zakaz aborcji.

Nie ma jednak żadnego przeciwwskazania, by zrobili to, niezależnie od tego, czy dziś "ruszą" to demokraci. Politycy republikańscy nie mieli bowiem moralnych obiekcji, gdy niezgodnie z prawem przez rok blokowali głosowanie nad nominacją nominata Baracka Obamy do Sądu Najwyższego. Gdy tylko upłynęła ważność jego nominacji, nowy prezydent Trump powołał na wolne miejsce konserwatystę Neila Gorsucha, dziś opowiadającego się za obaleniem Roe vs. Wade.

Z dzisiejszej perspektywy widać jak ogromnym błędem było pozostawanie na stanowisku Ruth Bader Ginsburg. Choć sędzia - mocno już wiekowa i walcząca z nowotworem - była przekonywana do przejścia na emeryturę jeszcze przez Obamę (by na jej miejsce powołać liberalnego sędziego), konsekwentnie odmawiała. Zmarła zaledwie kilka tygodni przed wyborami, które wygrał Joe Biden, ale Trump zdążył na jej miejsce powołać katolicką fundamentalistkę Amy Coney Barrett.

Gdyby w obu przypadkach udało się wprowadzić do SN nominatów Obamy, Trump powołałby jedynie Bretta Kavanaugh'a i bilans głosów wynosiłby: trzech sędziów za obaleniem Roe vs. Wade, jeden za częściowym unieważnieniem i pięciu sędziów przeciwko zakazowi aborcji.

Prawdopodobnym wydaje się też, że przy bardziej liberalnym składzie sędziowskim takie sprawy w ogóle nie trafiłyby do sądu.

Więcej o historii Roe vs. Wade, pomysłach na ratowanie prawa do aborcji i trumpizacji sądów i o tym, dlaczego kodyfikacja wyroku jest utrudniona przez "bezpiecznik" w prawie, można przeczytać w moim poprzednim tekście:

Więcej o: