O wizycie szefa sztabu generalnego sił zbrojnych Rosji poinformował dziennik "New York Times". Walerij Gierasimow odwiedził Izium pod koniec ostatniego tygodnia kwietnia. Informacje te potwierdzili anonimowi informatorzy "NYT". Ukraińskie wojska miały również dowiedzieć się o wizycie rosyjskiego dowódcy, jednak nie udało się go schwytać.
W sobotę 30 kwietnia wieczorem siły ukraińskie przypuściły atak na jedną z odwiedzonych przez niego pozycji w obwodzie charkowskim, jednak szef sztabu miał zdążyć wyjechać do Rosji. Według informacji "New York Times" w ostrzale zginęło około 200 żołnierzy, w tym, generał. Andriej Simonow, szef wojsk radioelektronicznych zachodniego okręgu wojskowego.
Informacje przekazane przez "NYT" potwierdził w poniedziałek urzędnik z Pentagonu, cytowany przez agencję AFP. - Możemy potwierdzić, że wiemy, że przez kilka dni w zeszłym tygodniu przebywał w Donbasie - przekazał dziennikarzom. Jak dodał, Pentagon nie wierzy, by nadal przebywał on na froncie. Zdaniem pracownika amerykańskiego MON, dowódca sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej wrócił już do Rosji. - Nie możemy potwierdzić doniesień, że został ranny - dodał urzędnik.
Aktualne informacje na głównej stronie Gazeta.pl
Według informacji amerykańskich urzędników cytowanych przez "NYT" Gierasimow miał przebywać na wchodzie Ukrainy przez kilka dni. "Obecność wojskowego tak wysokiej rangi na linii frontu jest bardzo niezwykła i odbywa się na tle tego, co zachodni analitycy wojskowi nazywają rosnącym zamętem wśród sił rosyjskich. Zachodni urzędnicy i analitycy twierdzą, że nawet przy drastycznej redukcji celów rosyjska armia nadal boryka się z problemami logistycznymi i koordynacyjnymi, jednocześnie zderzając się z upartym, zaciekłym oporem ze strony Ukraińców" - napisał "New York Times".
Jak podała amerykańska gazeta, Izium, miasto na wschodzie Ukrainy, w którym przebywał Gierasimow, stało się bazą operacyjną dla rosyjskiego wojska. Pomyślne przejęcie tego obszaru byłoby nagrodą pocieszenia dla Kremla po wycofaniu wojsk z obszarów wokół Kijowa.
Amerykańscy eksperci spekulują, że celem wizyty Gierasimowa na wschodniej flance, było ustalenie, dlaczego rosyjska ofensywa na osi Izium utknęła i czy warto nadal wzmacniać obecność wojsk w tym rejonie, czy też skupić się na osi Łyman w obwodzie donieckim, gdzie rosyjskim siłom wiedzie się lepiej. Ich zdaniem prawdopodobne jest, że generał przeprowadzał właśnie taki rekonesans, niż że osobiście objął dowództwo jednostek zgrupowanych na tej osi.
Jak poinformował jeden z przedstawicieli Pentagonu, wojska rosyjskie poczyniły w ostatnich dniach "zaledwie minimalne postępy" w Donbasie. Siły rosyjskie opisał jako zdemoralizowane i cierpiące z powodu słabego przywództwa i organizacji. - Oni wchodzą, ogłaszają zwycięstwo, a potem wychodzą, pozwalając Ukraińcom na odzyskanie terenów - powiedział jeden z urzędników, cytowany przez agencję AFP. Dodał, że Rosjanie tracą pozycję w okolicach Charkowa i zostali wypchnięci na 40 km od miasta.
Według doniesień Pentagonu Rosja ma wciąż do dyspozycji około 75 proc. sił bojowych zgromadzonych na początku inwazji. Wewnątrz Ukrainy znajdują się 93 batalionowe grupy taktyczne armii Władimira Putina (przed inwazją zgromadzono 125 takich oddziałów). Według amerykańskiego ministerstwa obrony nie wszystkie z tych sił, które pozostają w Ukrainie, zachowały pełną sprawność bojową.
Jak napisał "New York Times" Walerij Gierasimow to prawa ręka prezydenta Rosji Władimira Putina i jest, obok prezydenta i ministra obrony Siergieja Szojgu, jedną z zaledwie trzech osób, które od początku odpowiadały za planowanie przebiegu wojny w Ukrainie. Strata tak ważnego polityka byłaby dla Władimira Putina ogromnym ciosem.