Więcej na temat wojny w Ukrainie znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
- Przed tą nocą takie rzeczy widzieliśmy tylko w filmach - przyznał Andriy Yermak, szef personelu Wołodymyra Zełenskiego. Sam prezydent Ukrainy opowiedział natomiast dziennikarzom magazynu "The Times", jak wyglądała pierwsza noc wojny. Wtedy groziło mu, że wpadnie w ręce Rosjan.
"Zaczęło się" - tak miał zareagować prezydent Ukrainy zaraz po informacji o pierwszych wybuchach i rozpoczęciu przez Rosję pełnoskalowej wojny. W nocy 24 lutego Zełenski i jego żona Olena poszli obudzić swoje dzieci. Rodzina prezydenta musiała przygotować się do ucieczki z domu - szybko stało się jasne, że Pałac Maryjski (siedziba głowy państwa) nie jest dla nich najbezpieczniejszym miejscem. Córka prezydenta ma 17 lat, syn 9. "Obudziliśmy ich. Było głośno. Słyszeliśmy eksplozje" - wspomina.
Więcej najnowszych informacji przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Wtedy też do Zełenskiego napłynęły informacje od wojska, że w Kijowie pojawiły się oddziały rosyjskich spadochroniarzy. Mieli schwytać prezydenta i jego rodzinę. To wszystko wydawało się nierealne.
- Ludzie widzą tę wojnę na Instagramie, w mediach społecznościowych. Jak mają dość, scrolują gdzie indziej - stwierdził prezydent Ukrainy. Przyznał, że to rozumie, jednak to, co się dzieje dla niego jest okrutnie realne.
Kiedy pierwszej wojennej nocy ostrzelano dzielnicę rządową, strażnicy zamknęli budynek, przynieśli wszystkim karabiny i kamizelki kuloodporne. Wtedy okazało się, że jedyną osobą, która sprawnie posługuje się bronią jest Ołeksij Arestowycz weteran ukraińskiego wywiadu wojskowego. "To był absolutny dom wariatów" - przyznał. Wszyscy dostali broń automatyczną.
Po przetrwaniu pierwszej nocy prezydent wyszedł na dziedziniec nagrać film, w którym przemawia do Ukraińców. Stwierdził w rozmowie z dziennikarzami, że to właśnie w tym momencie pojął, jak ważną rolę ma do odegrania.
"Rozumiesz, że oni patrzą" - wyjaśnił. "Jesteś symbolem. Musisz działać tak, jak musi działać głowa państwa".
Pod koniec marca Rosja wycofała większość sił z obwodu kijowskiego, skupiając ofensywę w okolicach Donbasu. Jednak w czwartek ponownie ostrzelała Kijów. To największy atak, który przeprowadziła na stolicę od początku kwietnia. Jak przekazał Wołodymyr Zełenski, w stronę miasta wystrzelonych zostało pięć rakiet. Dwie spadły na centrum, m.in. na 25-piętrowy budynek mieszkalny. Co najmniej dziesięć osób zostało rannych - jedna z nich straciła nogę, inne zostały uwięzione pod gruzami. Ostrzał odbył się w trakcie wizyty w Kijowie sekretarza ONZ. Antonio Guterres przyznał, że jest "zszokowany".