W większości miejsc na świecie restrykcje dotyczące ochrony przed koronawirusem są luzowane, a część państw zupełnie z nich zrezygnowała. Chiny jednak, zgodnie z przyjętą strategią ''zero COVID'', dążą do całkowitego wyeliminowania wirusa w swoim kraju. Taką decyzję podjęły w czwartek wieczorem chińskie władze.
Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Od końca marca w części Szanghaju obowiązuje twardy lockdown z powodu fali zakażeń wariantem omikron. W innych obszarach miasta lockdown obowiązuje od początku kwietnia. Aktualnie twardy lockdown został przedłużony do 26 kwietnia i zostanie zniesiony dopiero wtedy, gdy wirus zostanie zupełnie wyeliminowany - podaje Agencja Reutera.
Na chińskim portalu społecznościowym pojawiają się komentarze mieszkańców, którzy są zmęczeni obowiązującymi restrykcjami. ''Nie mam pojęcia, czy jeszcze w życiu pozwolą mi wyjść na zewnątrz, wpadam w depresję'' - napisał jeden z użytkowników sieci społecznościowej Weibo, która jest popularna wśród chińskich użytkowników.
Ludzie nie mogą wychodzić z domów. Jak podaje Reuters, w trakcie twardego lockdownu w Chinach pojawiły się informacje o problemach z dostawami żywności oraz lekarstw dla mieszkańców Szanghaju. Są też doniesienia o bójkach pomiędzy mieszkańcami a pracownikami kontroli epidemiologicznej.
Jak przekazują dziennikarze stacji BBC, kolejne wytyczne, z którymi mieszkańcy Szanghaju muszą się mierzyć, to konieczność instalowania alarmów w drzwiach mieszkań osób zakażonych. W budynkach mieszkalnych są też prowadzone ewakuacje ludności w celu dezynfekcji. Z kilku osiedli mieszkańcy zostali wywiezieni siłą do tymczasowych kwater. W miejscowości Beicai mieszkańcy musieli spakować się, zostawić otwarte mieszkania i nie mogli zabrać zwierząt domowych.
W związku z nowymi wytycznymi w Szanghaju codziennie mają być przeprowadzane testy przesiewowe. Transfer osób zakażonych do publicznych ośrodków kwarantanny ma zostać przyspieszony. Jak się jednak okazuje, tego typu ośrodki nie są dobrze zaopatrzone i panują w nich złe warunki. Zhang Chen, 30-letnia mieszkanka Szanghaju przekazała Agencji Reutera, że kilkoro jej krewnych zostało tam zabranych. Okazało się, że w ośrodkach nie ma pryszniców, a toalet jest niewiele - podaje stacja BBC.
W piątek władze Szanghaju ogłosiły, że zanotowano 15 698 kolejnych bezobjawowych przypadków zakażenia koronawirusem oraz 1931 przypadków objawowych. Odnotowano również 250 infekcji poza obszarami kwarantanny, a także śmierć 11 zakażonych osób. Pojawiają się głosy, że masowe ewakuacje i testy mogą wpłynąć na rozprzestrzenianie się wirusa.