Ukraina. Matka ocalałego z krążownika "Moskwa": Uciekli tylko w szortach i kamizelkach

Krążownik rakietowy "Moskwa", okręt flagowy Floty Czarnomorskiej rosyjskiej marynarki wojennej został zestrzelony 13 kwietnia przez ukraińską armię. Matka rosyjskiego marynarza, który ocalał z krążownika "Moskwa", relacjonuje Radiu Svoboda, co syn jej przekazał dzień po ataku.

Gdy doszło do ataku ukraińskich wojsk na krążownik "Moskwa", Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej ogłosiło „całkowitą ewakuację" załogi, po czym przekazało opinii publicznej, że statek zdetonował amunicję, co spowodowało pożar. Rosyjskie media pokazały również materiał ze spotkania naczelnego dowódcy rosyjskiej marynarki wojennej z rzekomymi członkami załogi "Moskwy". Do tej pory nie pojawiły się inne wyjaśnienia, ani nowe informacje ze strony rosyjskiego dowództwa wojskowego - przekazuje Radio Svoboda.

Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.

Zobacz wideo Tak wyglądały ćwiczenia krążownika Moskwa

Atak na krążownik "Moskwa". Oficjalne doniesienia sprzeczne z rzeczywistością

Matka jednego z ocalałych marynarzy przekazała dziennikarzom Radia Svoboda, że krążownik od 24 lutego wykonywał szereg misji bojowych, także na Wyspie Węży, a podczas ostatniej kampanii rosyjskie wojska zamierzały wykonać operację lądowania piechoty morskiej w Odessie. Syn kobiety  zadzwonił do niej 14 kwietnia wieczorem i potwierdził, że to ukraińskie pociski Neptun trafiły w statek. Przekazał jej też informację, że na statku zginęło 40 osób.

- Ocaleni zostali wywiezieni do Sewastopola, niektórzy zostali ewakuowani do fregaty Makarowa. Dostali telefony, bo uciekli tylko w szortach i kamizelkach. Mają tam wszystko, zarówno telefony, jak i dokumenty - relacjonował kobiecie jej syn.

Okręt flagowy 'Moskwa' Krążownik "Moskwa" zatopiła... korupcja? "To była tykająca bomba"

- Zrozumcie mnie jako matkę, ja po prostu posiwiałam ze strachu. To jest coś strasznego, nawet wrogowi nie życzę takiego losu - powiedziała matka rosyjskiego marynarza w rozmowie z dziennikarzem Radia Svoboda.

Rosjanin zaprzeczył także przekazywanym przez rosyjskie media informacje dotyczące pożaru na krążowniku. Podkreślił w rozmowie z matką, że zwykły pożar nie dałby rady zatopić takiej jednostki. W mediach społecznościowych pojawiły się także zdjęcia zaatakowanego statku.

Poborowy walczył na krążowniku "Moskwa". "Zmuszony do udziału w wojnie"

Matka marynarza powiedziała Radiu Svoboda, że jej syn nie miał brać udziału w wojnie, a mimo to uczestniczy w niej na pełną skalę. - Jest poborowym. A to, jak skończył na krążowniku z misją, to wielkie pytanie. Krążownik brał udział w działaniach wojennych, mój syn też tam brał udział jako poborowy. Tylko dlaczego? - komentuje kobieta.

Na początku marca prezydent Rosji Władimir Putin powiedział, że poborowi i rezerwiści nie byli zaangażowani i nie będą brali udziału w wojnie w Ukrainie, a raczej w "specjalnej operacji wojskowej", bo tak się określa w Rosji tę napaść na Ukrainę, która trwa już drugi miesiąc. Ministerstwo Obrony stwierdziło także, że wysyłanie poborowych na wojnę zostało „wykluczone" - przekazuje Radio Svoboda.

Według kobiety jej syn został w marcu zmuszony do podpisania kontraktu dotyczącego udziału w wojnie, ale odmówił. Obecnie mężczyzna przebywa w Sewastopolu i mówi, że jego koledzy, którzy zgodzili się podpisać kontrakt, wkrótce zostaną wysłani do Ukrainy.

Okręt flagowy 'Moskwa' Krążownik Moskwa jednak zatonął. Potężny okręt poszedł na dno "podczas holowania"

Więcej o: