Sprawę ewentualnego członkostwa Finlandii i Szwecji w Sojuszu Północnoatlantyckim Maria Zacharowa komentowała w telewizji Rossija 24. Jej wypowiedź przytacza kremlowska agencja RIA.
- Bruksela pod auspicjami Stanów Zjednoczonych wciąga w swoje struktury Szwecję i Finlandię od dłuższego czasu. Zostały podjęte działania, aby je wciągnąć - powiedziała rzeczniczka Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Jak dodała, w tej sprawie "nie ma nic nowego". - Inną kwestią jest, czy pójdą tą drogą. To by zmieniło sytuację geopolityczną w Europie, w bezpośrednim sąsiedztwie naszego kraju - dodała.
Zacharowa stwierdziła, że władze w Sztokholmie i Helsinkach były informowane o konsekwencjach ewentualnego wstąpienia do NATO. - Nie będą mogli się dziwić, byli informowani o wszystkim, do czego może to doprowadzić - powiedziała.
W ubiegłą środę fińska premier Sanna Marin zapowiedziała, że jej kraj podejmie decyzję w sprawie członkostwa w ciągu kilku tygodni. Z kolei fińska minister do spraw europejskich Tytti Tuppurainen powiedziała telewizji Sky News, że decyzja jeszcze nie zapadła, jednak wniosek o członkostwo uznała za "wysoce prawdopodobny" Jak dodała, większość Finów opowiada się za wstąpieniem do NATO. Zainteresowanie członkostwem wyraża też Szwecja. Premier tego kraju Magdalena Andersson powiedziała, że wymaga to "dogłębnej analizy", ale zapowiedziała, że Sztokholm "nie będzie przeciągał tego procesu". Po ataku Rosji w Ukrainie w Szwecji opublikowano wynik sondażu, z którego wynikało, że po raz pierwszy większość Szwedów jest za przystąpieniem do Sojuszu.
Rosja już wcześniej na plany Finlandii i Szwecji wobec NATO odpowiadała groźbą. Szef rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa Dmitrij Miedwiediew stwierdził, że w przypadku wejścia Szwecji i Finlandii do Sojuszu, jego kraj będzie musiał wzmocnić bezpieczeństwo na granicach, w tym na Zatoce Fińskiej. Jak dodał, "nie będzie już można mówić o jakimkolwiek nienuklearnym statusie Bałtyku". "Równowaga musi zostać przywrócona. Do tej pory Rosja nie podjęła takich działań i nie zamierzała ich podjąć" - pisał Miedwiediew w mediach społecznościowych.