We wtorek 19 kwietnia szef Ministerstwa Spraw Zagranicznych Rosji mówił o "kolejnym etapie operacji w Ukrainie". W podobnym tonie wypowiadał się także szef MON Siergiej Szojgu. O szczegóły tego "nowego etapu" pytany był także rzecznik rosyjskiego Kremla.
Dmitrij Pieskow został poproszony o szczegóły dotyczące nowego planu działania w wojnie z Ukrainą. Polityk nie chciał jednak odpowiedzieć na żadne pytania, a dziennikarzy odesłał do Ministerstwa Obrony.
Kolejne pytanie dotyczyło załogi zatopionego krążownika "Moskwa". Z ukraińskich danych wynika, że w momencie ataku na jednostkę, w którą wystrzelono rakiety Neptun, na pokładzie przebywało około 500 rosyjskich marynarzy. Z nieoficjalnych ustaleń niezależnego portalu meduza.io wynika natomiast, że z powodu zatonięcia krążownika zmarło 37 marynarzy tej floty. Według danych ukraińskich zmarło 158 żołnierzy, a ponad 70 osób zaginęło.
Dmitrij Pieskow stwierdził, że Kreml nie jest upoważniony do wypowiadania się w temacie osób zmarłych na krążowniku "Moskwa". - Wszelkie kontakty odbywają się wyłącznie za pośrednictwem Ministerstwa Obrony. Wszystkie informacje na ten temat są przekazywane przez Ministerstwo Obrony, a my nie jesteśmy upoważnieni do informowania o tym - odpowiedział rzecznik Kremla cytowany przez portal KrymRealia.ru.
Przeczytaj więcej informacji z Rosji na stronie głównej Gazeta.pl.
Pieskow przyznał, że Kreml zapoznał się już z apelem ukraińskiego polityka Wiktora Medweczuka, który prosił o wymianę siebie na mieszkańców i obrońców oblężonego Mariupola. - Na razie nie będzie żadnej reakcji ze strony Moskwy - powiedział.
Na konferencji prasowej Pieskow powtórzył też rosyjską propagandę zgodnie z którą "Rosjanie na całym świecie spotykają się z rusofobią". - Obecnie nasi rodacy nadal spotykają się z absolutnie obrzydliwymi przejawami rusofobii w różnych krajach świata, uważamy to za obrzydliwe i nie do przyjęcia - stwierdził rzecznik Kremla, jednak nie przytoczył żadnych dowodów potwierdzających te słowa