[Artykuł zawiera drastyczni opis]
Minęły już tygodnie od wyzwolenia ukraińskich wsi i miast w rejonie Kijowa po wycofaniu się rosyjskich wojsk, ale wciąż władze i reporterzy odkrywają nowe zbrodnie, których dokonano tam w czasie okupacji.
Reporterka Sky News Deborah Haynes dotarła do dwóch rodzin z wsi Zdwyżiwka w rejonie Borodzianki - jednego z najbardziej zniszczonych miast w okolicy Kijowa. Rozmawiała z matkami 28-latków, Pawła Chołodenki i Wiktora Bałaja, którzy zginęli z rąk Rosjan.
Młodzi mężczyźni byli przyjaciółmi od dzieciństwa. Krótki razem służyli w ukraińskiej armii, co mogło być powodem ich bestialskiego potraktowania. Jednak w momencie inwazji od dawna byli cywilami, Pawło pracował jako taksówkarz, Wiktor - murarz.
Gdy zaczęła się rosyjska inwazja, obaj mężczyźni zadeklarowali rodzinom, że chcą wrócić do wojska i walczyć za kraj. Jednak już drugiego dnia inwazji, 25 lutego, rodziny straciły z nimi kontakt.
Dopiero w pierwszych dniach kwietnia matki przekonały się, jaki los spotkał ich synów. - Byli torturowani - mówiła reporterce Tatiana Chołodenko. - To były tak straszne tortury, że nie ominęli żadnej części jego ciała. Palce, ramiona, nogi... Trudno to powiedzieć, ale zabili Pawła strzałem w usta. Z karabinu. Jego mózg był na kapturze kurtki. To strasznie trudne - mówiła kobieta.
Podobną historię opowiedziała Olena Bałaj. - Mój syn nie dożył swoich 29. urodzin. Sk**ny zabili go. Faszyści go torturowali. Po co? Co on zrobił? Nie jest niczemu winny, był tylko chłopakiem - mówiła.
Rodziny mężczyzn nie wiedzą, jak zostali pojmani. Relacjonują, że Pawło powiedział, iż wychodzi na chwilę z domu. Nigdy nie wrócił. Ciało jego i jego przyjaciela znaleziono w płytkich grobach 3 kwietnia. - Chcę zemsty - chciałabym, żeby rosyjskich żołnierzy spotkało to samo, co mojego syna... Ale wiem, że tak nie powinnam mówić, bo wtedy bylibyśmy tacy sami jak oni - powiedziała Tatiana Chołodenko.