Ostatnie dni przyniosły pewne rozluźnienie w ukraińskiej stolicy - po odparciu rosyjskiego ataku i wycofaniu się wojsk z rejonu Kijowa, miasto stopniowo wraca do życia. Ale wojna nie daje o sobie zapomnieć. Sobotni ranek zaczął się od alarmu przeciwlotniczego i wybuchów.
Jak poinformował mer stolicy Witalij Kliczko, ostrzelany został rejon darnycki na południowym wschodzie miasta. W komunikacie z godziny 8 rano nie podano informacji o zniszczeniach i ewentualnych ofiarach.
"Ponownie apeluję do wszystkich: proszę, nie ignorujcie alarmów przeciwlotniczych!" - napisał met. Dodał, że zaleca tym, którzy opuścili Kijów, by "na razie powstrzymali się od powrotu i pozostali w bardziej bezpiecznych miejscach".
Rosyjskie ministerstwo obrony twierdzi, że "precyzyjny ostrzał" zniszczył "budynek produkujący i naprawiający uzbrojenie w Kijowie".
Tej nocy i rano alarmy przeciwlotnicze były aktywne w miastach w prawie wszystkich częściach Ukrainy. Zachodnie dowództwo Sił Zbrojnych Ukrainy poinformowało, że obrona przeciwlotnicza zestrzeliła w sobotę rano cztery pociski manewrujące.
Wcześniej, komentując zatopienie okrętu Moskwa i rzekome doniesienia o ostrzale miejscowości po rosyjskiej stronie granicy (czemu Ukraińcy zaprzeczyli i nazwali prowokacją), goście rosyjskiej telewizji wzywali do bombardowania Kijowa.
- 24 na 7 dostarczają broń, przez trasy kolejowe, przez Polskę. Powinniśmy poważnie pomyśleć o zniszczeni tras kolejowych - mówiła prowadząca w rosyjskiej telewizji państwowej. Dodała, że koleją docierają do Kijowa też zagraniczni politycy. Wtedy pokazano zdjęcie delegacji prezydentów Polski, Estonii, Łotwy i Litwy. - Trzeba zbombardować Kijów! Tak trzeba zrobić. To, co widzimy na tych nagraniach, nigdy nie powinno się zdarzyć - powiedział na to jeden z gości, wskazując na zdjęcia z wizyty Andrzeja Dudy i innych prezydentów w Kijowie. - Zbombardujmy raz a dobrze - dodał.