Ukraińska armia informowała w czwartek, że flagowy okręt rosyjskiej Floty Czarnomorskiej został trafiony pociskami przeciwokrętowymi Neptun. Rosyjski minister obrony narodowej przyznawał, że krążownik Moskwa został uszkodzony, jednak początkowo zaprzeczał doniesieniom o tym, że jednostka miała zatonąć. Dopiero w czwartek wieczorem rosyjskie MON oficjalnie przyznało, że Moskwa poszła na dno. Jako przyczyny podano sztorm i pożar na pokładzie.
Początkowo nie było wiadomo, co stało się z liczącą 510 osób załogą. Z relacji strony rosyjskiej wynika, że jej członkowie mieli zostać ewakuowani. Dziennikarz ukraińskiej agencji UNIAN Roman Cymbaliuk ustalił z kolei, że uratowanych zostało 14 osób.
Więcej najnowszych informacji przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.
"W czwartek około godz. 10 (godz. 11 czasu polskiego - przyp. red.) do Sewastopola na okupowanym Krymie ewakuowano 14 rosyjskich marynarzy z krążownika, w tym szefa okrętowej służby medycznej. Żołnierze dopłynęli do nabrzeża motorówką, gdzie czekały już na nich karetki pogotowia" - dodał Cymbaliuk na Facebooku.
"Zdarzenie to oznacza, że od czasu inwazji na Ukrainę Rosja poniosła straty w dwóch kluczowych zasobach marynarki" - napisały ukraińskie służby w codziennej aktualizacji wywiadowczej.
Pierwszym z nich był rosyjski okręt desantowy klasy Aligator, Saratow, który został uszkodzony 24 marca.
Moskwa to krążownik, który wszedł do służby w 1982 roku. Rosja do tej pory miała trzy jednostki tego typu. Ich główne przeznaczenie to atakowanie dużych nawodnych okrętów wojennych, przede wszystkim amerykańskich lotniskowców, przy pomocy ciężkich rakiet manewrujących dalekiego zasięgu, mogących przenosić głowice atomowe. Okręty te mogą też zwalczać cele powietrzne, oraz okręty podwodne. Moskwa miała długość ponad 180 metrów i wyporność ponad 11 tysięcy ton, załogę stanowiło ponad 400 marynarzy.
"Ukraińcy, owszem, faktycznie nie mają floty. Po aneksji Krymu przez Rosję w 2014 roku została tylko jedna eksradziecka fregata Hetman Sahajdaczny. Do tego trochę niewielkich jednostek przybrzeżnych. W momencie wybuchu wojny fregata akurat była na remoncie w Mikołajowie i wobec niezdolności do wyjścia z portu została w nim samozatopiona. Nie był to jednak koniec zdolności Ukraińców do działania na morzu. Został im schowany w rękawie as w postaci systemów Neptun" - pisze dziennikarz Gazeta.pl Maciek Kucharczyk.
Neptuny to ukraińskie dalekie rozwinięcie radzieckich pocisków przeciwokrętowych Ch-35, opracowanych w latach 80. w ZSRR. W pracach nad systemem uczestniczyły liczne ukraińskie przedsiębiorstwa, wobec czego miały na jego temat bardzo dużo wiedzy. Po rosyjskiej agresji w 2014 roku zdecydowano, że pozyskanie analogicznego systemu, choć unowocześnionego (według Ukraińców głównie w zakresie elektroniki), ma znaczenie strategiczne wobec przytłaczającej przewagi Floty Czarnomorskiej.
Prace trwały do 2020 roku, kiedy przeprowadzono ostatnie próbne strzelania i ogłoszono gotowość do produkcji. W 2021 roku elementy prototypowej baterii trafiły do wojska. Na przełom marca i kwietnia tego roku zapowiedziano wejście do służby pierwszego dywizjonu w docelowym kształcie.