Stojący po prawej stronie na zdjęciu to sam generał Walerij Załużny, głównodowodzący sił zbrojnych Ukrainy. Nie ma pewności kiedy i w jakich okolicznościach została wykonana fotografia. Wrzucił ją do sieci jako pierwszy ukraiński polityk Wiktor Krywenko, nie opatrując dodatkowymi informacjami.
Nie ma pewności, czy nie zostało wykonane już dawno temu. Historia tych urządzeń w Ukrainie jest już dość długa i zawiła.
Obaj oficerowie mają w rękach system o nazwie EDM4S. To ręczne urządzenie do walki elektronicznej, konkretniej do zwalczania na małych odległościach prostych dronów. Nie strzela do nich w potocznym rozumienia tego słowa, ale emituje silne zakłócenia, które mają zrywać łączność pomiędzy dronem, a jego operatorem. Dodatkowo ma zakłócać odbieranie sygnału nawigacji satelitarnej. Większość cywilnych dronów w takich warunkach stara się awaryjnie lądować, albo wrócić do miejsca startu.
EDM4S tylko zewnętrznie przypomina zwykły karabin, ponieważ do jego konstrukcji zostały wykorzystane podobne elementy, jak na przykład kolba czy uchwyty. Wyglądające niecodziennie duże czarne elementy z przodu urządzenia to osłony kryjące anteny, emitujące zakłócenia. Operator musi je nakierować na stanowiącego cel drona, korzystając ze zwykłego celownika jak na karabinie, po czym nacisnąć spust, aby wyemitować zakłócenia.
Nie jest to żadna specjalnie wymyślna broń. Tego rodzaju systemy są używane już od wielu lat na całym świecie, głównie przez służby policyjne. Do na przykład ochrony lotnisk przed wleceniem nad nie cywilnych małych dronów, kierowanych przez kogoś nierozważnego, lub mającego złe zamiary. Ewentualnie do zwalczania dronów nad koncertami czy protestami. W kontekście takich zastosowań EDM4S jest zresztą reklamowany przez swojego oficjalnego producenta, litewską firmę NT-Service. Widać to na poniższym filmie.
Choć EDM4S nie jest urządzeniem stricte wojskowym i na rosyjskich portalach/forach jest określane jako "bezużyteczna zabawka", bo nieskuteczna wobec większych wojskowych dronów rozpoznawczych, to sprawa nie jest taka oczywista. Realia wojny w Ukrainie są takie, że obie strony na dużą skalę używają prostych cywilnych dronów. Nie jest to sprzęt ani drogi, ani trudny w użyciu, więc powszechnie służy do zdobywania informacji o pozycjach wroga i naprowadzania nań ostrzału artyleryjskiego. Zwalczanie takich urządzeń może więc być sprawą życia i śmierci dla małych pododdziałów.
Ukraińcy zamówili EDM4S jeszcze długo przed obecną wojną, w 2019 roku. Zrobiono to głównie z myślą o starciach na linii zawieszenia broni w Donbasie, gdzie obie strony regularnie używały małych cywilnych dronów. W tym do zrzucania granatów czy min. Ukraińskie wojsko oczekiwało jednak kilku specjalnych modyfikacji zgodnie ze swoimi potrzebami, których opracowanie zajęło czas.
Pierwsze systemy EDM4S z dodatkowym oznaczeniem UA miały zostać dostarczone w listopadzie 2021 roku. Pierwsze zdjęcia ukraińskich żołnierzy w Donbasie z tym systemem zaczęły się pojawiać w grudniu. Ukraińskie ministerstwo obrony informowało, że zamówiło łącznie 37 EDM4S (nie jest jasne czy pojedynczych urządzeń, czy jakichś zestawów po kilka sztuk).
Dostawy nie szły jednak płynnie. Nie jest jasne, jak dokładnie wyglądała sytuacja, ponieważ szczegóły nie zostały podane publicznie, ale przynajmniej część EDM4S Ukraińcy chcieli zamówić za pośrednictwem agencji zaopatrzenia NATO. Być może w celu uzyskania na nie pomocy finansowej. W grudniu 2021 roku Ukraińcy publicznie oskarżyli Niemców o blokowanie w przeszłości tej transakcji. W rozmowie z "Financial Times" minister obrony Ukrainy Oleksij Reznikow zaznaczył jednak, że udało się nakłonić Berlin do zmiany zdania.
Nie ma przy tym pewności, na ile litewskie są EDM4S. Firma NT-Service zapewnia, że to jej własne dzieło. Opracowane i wyprodukowane na Litwie. Można jednak natrafić na informacje zamieszczane przez portale branżowe, że tak naprawdę to dzieło izraelskiej firmy Skylock. Litewskie przedsiębiorstwo ma jej służyć za furtkę do NATO, ponieważ sprzęt wyprodukowany przez państwo członkowskie podlega innym przepisom niż sprowadzone z państwa trzeciego. W kontekście Ukrainy takie pośrednictwo też jest na rękę Izraelczykom, których rząd robi wiele, aby nie drażnić Moskwy.