Więcej na temat wojny w Ukrainie znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Ludobójstwo w Buczy to tylko jeden z wielu aktów rosyjskiego okrucieństwa w Ukrainie. Na okupowanych przez Rosjan obszarach dochodzi do gwałtów, morderstw i wywózki dzieci. - Słowo "katastrofa humanitarna" absolutnie nie wyczerpuje tragedii ludności cywilnej - twierdzi Agnieszka Legucka z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Pojawiają się kolejne świadectwa przerażających zbrodni dokonywanych przez żołnierzy Putina.
W miejscowości Buzowa pod Kijowem Ukraińcy znaleźli kolejny zbiorowy grób, w którym spoczywało około 50 ciał. Doradca szefa MSZ Ukrainy pisał, że to cywile zabici, przez faszystowskich zbrodniarzy. Właśnie tam powstało nagranie, które pokazuje reakcje kobiety na odkrycie grobu jej syna.
- Pozwólcie mi zobaczyć! To są jego buty! - słyszymy rozedrgany głos. Kiedy zbliża się do grobu, jej słowa zmieniają się w rozdzierający krzyk. Nagranie udostępnił na Twitterze były ambasador Ukrainy w Austrii, Aleksander Szczerba.
- To, co widzieliśmy m.in. w Buczy, pokazuje, że działania rosyjskich żołnierzy mają charakter metodyczny. Oni dostali dokładne instrukcje, w jaki sposób mają dokonywać rzezi na ludności cywilnej. Wiadomo np. że mieli mordować mężczyzn między 18-50. rokiem życia. Obawiam się bardzo, że to, co widzieliśmy w podkijowskich miejscowościach, to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Z Mariupola dochodzą do nas tylko szczątkowe informacje, a to o wiele większe miasto - komentowała w rozmowie z WP Agnieszka Legucka.
Nagranie rozmowy zarejestrowaną przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy obrazuje, jak wygląda sytuacja w okolicy Chersonia. Kobieta, płacząc, rozmawia ze swoim krewnym, który jest bojownikiem DNR - (tak zwanej Donieckiej Republiki Ludowej). Boi się o los swoich wnuczek - jedna z nich ma 14 lat, druga 10.
- Gdzie mogę ukryć Sonię, kiedy przychodzą do domów, gwałcą i robią, co chcą. Daliśmy im kiełbasę, placki, a oni co zrobili? Co się tutaj dzieje, powiedz, mi proszę! - krzyczy do słuchawki (to osoba, która wcześniej była pod wpływem kremlowskiej).
- Tłumaczyłeś mi o Banderowcach, wierzyłam ci. Nienawidziłam ich. Teraz kogo mam nienawidzić? - pyta zrozpaczona. - Oni włamują się do domów, gwałcą dzieci i strzelają w nogi. [...] Chodzą po wiosce, pytają, gdzie są młode dziewczyny i proponują za nie olej napędowy… To właśnie widziałam! - mężczyzna radzi jej, żeby wyjechała. Ona najbardziej martwi się o swoje wnuki, mówi, że gdzieś wyjadą.
Rosjanie wywożą ludzi z Ukrainy w głąb swojego kraju. W ten sposób do Rosji miało trafić już około 100 tys. ukraińskich dzieci.
- Trudno określić konkretną liczbę porwanych dzieci. Władze rosyjskie chcą wprowadzić prawo, które miałoby ułatwić adopcję tych dzieci przez Rosjan. Chodzi o to by "rosyjski żywioł" mógł "wchłonąć" i zrusyfikować jak największą liczbę osób. To są oczywiście praktyki, jakie stosowali Niemcy podczas II wojny światowej. Tutaj pojawia się jednak problem - Rosjanie nie mają "kultury adopcji". Obawiam się, że te dzieci zasilą tamtejsze domy dziecka. Okrutny i przerażający los - tłumaczy Legucka.
Dlaczego właśnie dzieci są celem Rosjan?
- Rosja garściami czerpie z metod faszystowskich i stalinowskich. W ZSRR uważano, że dziecko nie jest częścią rodziny, ale własnością państwa. Pojawia się więc zarówno chęć wzbogacenia Rosji elementem ukraińskiej, słowiańskiej krwi, ale także wyrwania dziecka spod pieczy rodziny i oddanie go do dyspozycji aparatu państwowego - mówi ekspertka.
Dramatycznie wygląda sytuacja ludzi w Mariupolu. Z okupowanego miasta wciąż docierają zaledwie strzępki informacji. - Rosyjscy okupanci zbierają ciała cywilów zabitych w Mariupolu, "oczyszczają" ulice i ruiny budynków. Wiemy, gdzie potem te ciała gromadzą, wyznaczono na te cele specjalne miejsca - mówił Wadym Bojczenko w nagraniu na kanale telewizji Ukraina 24 na YouTube. Zdaniem mera Mariupola Rosjanie "mieli dwa cyniczne plany, w jaki sposób pozbywać się ciał". Jednym z nich były pochówki w masowych grobach, drugim - mobilne krematoria, które armia Putina zabrała ze sobą do Ukrainy.
Teraz pojawił się też trzeci sposób na tuszowanie ludobójstwa w Mariupolu - to wywożenie ciał do krematorium w Charcysku - na terenie samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej.
Ukraińska rzeczniczka praw człowieka, Ludymyła Denisowa podaje, że na okupowanych terenach okropna jest zwłaszcza sytuacja osób starszych.
"W czasie wojny w Ukrainie osoby starsze, które nie mogą przenieść się na bezpieczne obszary, muszą żyć pod okupacją lub w oblężonych miastach, gdzie są torturowane i zabijane przez rosyjskich okupantów" - słowa ukraińskiej RPO cytuje agencja Ukrinform.
BBC dotarło do kobiet, które przeżyły styczność z rosyjskimi żołnierzami. Jedna z nich, Wiktorią, próbowała uciec przed wojną razem z rodziną. Jej samochód został jednak ostrzelany przez Rosjan. Mąż i starsza córka zginęli. Kobieta włożyła jednak wszystkie siły, żeby uratować swoje roczne dziecko.
"Starałam się zachować spokój, dla mojej młodszej córki. Całą energię włożyłam, żeby utrzymać ją przy życiu" - powiedziała brytyjskim dziennikarzom. Kiedy wydostała się z płonącego pojazdu z roczną córką na rękach, trafiła w ręce rosyjskich żołnierzy. Trzymali ją w piwnicy przez 24 dni, razem z około 40 innymi osobami. Ludzie umierali tuż obok niej.
50-letnia kobieta, mieszkająca około 70 kilometrów od Kijowa opowiedziała reporterce BBC, o tym, jak ją zgwałcono.
- "Rozbierz się albo cię zastrzelę", rozkazał mi żołnierz. Groził mi, że mnie zabije, jeśli nie zrobię tego co mówi. Potem zaczął mnie gwałcić - powiedziała. Swojego oprawcę opisała jako młodego, drobnego Czeczena, walczącego dla Rosjan.
- Kiedy mnie gwałcił, weszło czterech innych żołnierzy. Myślałam, że już po mnie. Ale oni zabrali go. Nigdy go więcej nie widziałam - stwierdziła.
Kiedy wróciła do domu, znalazła swojego męża, z raną postrzałową brzucha. - Biegł, żeby mnie uratować i został postrzelony - wyjaśniła. Nie można go było zabrać do szpitala, przez trwające walki. Mężczyzna zmarł dwa dni później. Żołnierze, którzy ja "uratowali", zostali w jej domu. Celując do niej z broni, kazali oddać rzeczy po mężu.
Kiedy odeszli, kobieta znalazła Viagrę i narkotyki. - Palili i często się upijali. Większość z nich to byli mordercy, gwałciciele i szabrownicy. Tylko kilku było w porządku - mówiła zgwałcona kobieta.
Wicepremierka Ukrainy Iryna Wereszczuk w wywiadzie dla agencji Reutera opowiedziała o sytuacji ukraińskich jeńców, wziętych do niewoli przez Rosjan. 1700 osób, w tym duchowni, dziennikarze i przedstawiciele lokalnych władz, jest więzionych w "poniżających ludzką godność" warunkach. Wśród nich 500 kobiet, którym ogolono głowy, żeby je poniżyć.