Jak podały lokalne władze w ukraińskim Kramatorsku, liczba ofiar śmiertelnych ataku, do którego doszło w ostatni piątek, wzrosła do 57. Wcześniej informowano o 52 zmarłych, ale dziesiątki osób zostało rannych, niektóre bardzo ciężko.
Takich poszkodowanych było 109. - Lekko ranni są wypuszczani ze szpitali do domów, natomiast pacjenci z poważnymi obrażeniami zostali przetransportowani w bezpieczne miejsca, jest im udzielana wszelka niezbędna pomoc - powiedział szef administracji obwodu donieckiego.
Pawło Kyryłenko dodał też, że śledztwo ws. ostrzału dworca się zakończyło. Ukraińcy o atak oskarżają siły rosyjskie, które miały wystrzelić pociski kasetowe, w które uzbrojona była rakieta Toczka-U z okupowanych terytoriów obwodu ługańskiego. Na stacji kolejowej w Kramatorsku czekało na ewakuację około czterech tysięcy osób, głównie kobiet, dzieci i osób starszych - cywilów.
Rosjanie twierdzą, że to nie ich pociski spadły na Kramatorsk i oskarżają o ich wystrzelenie Ukraińców. Prokurator generalna Ukrainy w sobotniej rozmowie z dziennikarzem brytyjskiej telewizji Sky News zapewniła, że Ukraińcy mają dowód na to, że była to broń rosyjska. - To, co widzieliśmy w terenie we wszystkich regionach Ukrainy, to zbrodnie wojenne, zbrodnie przeciwko ludzkości - powiedziała Iryna Wenediktowa.
Władze Ukrainy spodziewają się ofensywy Rosji na wschodzie kraju i wzywają mieszkańców tamtych rejonów do ewakuacji. W niedzielę apel w tej sprawie ponowiła wicepremierka Ukrainy Iryna Wereszczuk. - Żal z powodu opuszczenia swojego domu, swojej ziemi i gospodarstwa - to nie argument. Argumentem jest wasze życie i zdrowie. Rozumiem, że tragedia w Kramatorsku przestraszyła wiele osób. Ale wróg na to liczy - chce, żebyście się bali, żebyście żyli w strachu i się nie ewakuowali - powiedziała. W sobotę ewakuowano w Ukrainie korytarzami humanitarnymi 2824 osoby.