Cały wywiad z gen. Hodgesem przeczytacie wyłącznie na Gazeta.pl. Były dowódca generalny Armii Stanów Zjednoczonych w Europie mówi w nim m.in. o masakrze ludności cywilnej w Buczy, działaniach rosyjskiej armii w Ukrainie czy podejściu NATO do wojny w Ukrainie.
Masakra ludności cywilnej w Buczy, Irpieniu, Hostomelu i innych miejscowościach obwodu kijowskiego wskrzesiła i podgrzała dyskusję o tym, czy Zachód, na czele z NATO i Stanami Zjednoczonymi, robi wystarczająco dużo w sferze militarnej, żeby pomóc Ukrainie uporać się z rosyjskim agresorem. Podstawowe pytanie brzmi: czy ludobójstwo ukraińskich cywilów w obwodzie kijowskim będzie w tej kwestii dla Zachodu wydarzeniem przełomowym.
Jeśli to nie zmotywuje ich do działania, to już nie wiem, co miałoby zmotywować
- nie kryje frustracji gen. Hodges, kiedy pytamy go o tę sprawę. Jak twierdzi, Zachód musi pójść śladami byłego amerykańskiego prezydenta Ronalda Reagana i nazwać rzeczy po imieniu - wskazać źródło zła i oświadczyć, że zamierza wygrać tę wojnę.
Tu nie chodzi o to, żeby utrzymać zdolność Ukrainy do walki, tu chodzi o wygranie tej wojny. I musimy używać tego słowa - "wygrać" - kiedy mówimy o tym konflikcie
- apeluje amerykański wojskowy.
Więcej o wydarzeniach na froncie i reakcjach Zachodu na wojnę w Ukrainie przeczytaj na stronie głównej Gazeta.pl
Jego zdaniem, planem na najbliższe tygodnie powinno być wypchnięcie rosyjskich oddziałów z terytorium Ukrainy i przywrócenie stanu sprzed inwazji. Jak dodaje, ostatecznie Zachód musi zacząć twardo mówić "że całkowicie pozbędziemy się Rosji z Ukrainy, że pokonamy ich, żeby nie mogli już nikomu więcej grozić - ani Polsce, ani Litwie, ani Mołdawii, ani Gruzji, ani żadnemu innemu państwu. Poza samą Ukrainą, to właśnie musi być nasz cel".
Gen. Hodges w wywiadzie dla Gazeta.pl podkreśla, że nie rozumie podejścia, które NATO i Stany Zjednoczone przyjmują wobec Rosji, mimo dużej dysproporcji militarnej między oboma blokami.
Na Zachodzie debatujemy o naszym własnym strachu, przesadzamy i wyolbrzymiamy zagrożenie ze strony Rosji. Jeśli się nie przeciwstawimy, sytuacja się nie zmieni
- mówi. Jak twierdzi, "ryzyko istnieje", ale "jeśli Zachód będzie zjednoczony, jesteśmy w stanie pokonać ten strach".
To wymaga amerykańskiego przywództwa
- dodaje.
Z kolei pytany o potencjalny konflikt między NATO i Rosją, wywołany np. zamknięciem przez Sojusz przestrzeni powietrznej nad Ukrainą, nie ma najmniejszych wątpliwości.
Nie wierzę, że taki ruch rozpętałby wojnę nuklearną. Jeśli jednak doprowadziłby do jakiejś eskalacji, to zmiażdżylibyśmy Rosję w zaledwie kilka tygodni
- zapewnia. I dodaje:
Tym bardziej nie rozumiem, dlaczego boimy się wysłać jednoznaczną wiadomość i podjąć konieczne działania