Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy opublikował we wtorek zdjęcia zniszczonej Borodzianki. Miasto w obwodzie kijowskim znajdowało się przez kilkanaście dni pod okupacją rosyjską. Jak widzimy na fotorelacji miejscowość jest całkowicie zniszczona. Fotografie przedstawiają m.in. spalone samochody, zniszczone domy oraz sklepy.
Arseniusz Milewski, prezes związku Polaków w Borodziance w rozmowie z TVN24 mówił we wtorek, że w pierwszych dniach inwazji Rosjanie robili w mieście polowanie na ludzi. - Jeśli kogoś złapali - od razu strzelali, bez ostrzeżenia. Strzelali do dzieci, kobiet, osób starszych - relacjonował.
Z kolei p.o. szefa borodziańskiej rady miejskiej Heorhij Jerko relacjonował w środę, że podczas okupacji żołnierze rosyjscy strzelali do ludzi, chcących ratować sąsiadów spod gruzów ostrzelanych budynków. - W wyniku ostrzałów bloków mieszkalnych ludzie zostali żywcem pogrzebani w piwnicach - stwierdził.
- Pierwszego uderzenia lotniczego doznała właśnie nasza miejscowość. Zrzucono bomby na ośmiopiętrowe budynki. I te osoby, które znajdowały się w piwnicach, zostały pochowane żywcem. Od razu próbowaliśmy odkopać ich. Ogłoszono alarm przeciwlotniczy. Później znowu poszły kolumny, czołgi, transportery opancerzone - i strzelali do ludzi, próbujących dotrzeć do poszkodowanych. Zwracaliśmy się do nich pisemnie - nie pozwolili odkopywać - opowiadał portali Obozrevatel Jerko.
We wtorek gościem programu "Tak jest" w TVN24 był dziennikarz "Polityki" Paweł Reszka. Mówił m.in., jak wygląda sytuacja w Buczy i Borodzience.
- Borodzianka robi również wstrząsające wrażenie, bo miasto jest totalnie zbombardowane. Miasto wygląda tak jak Warszawa po powstaniu. Nie ma kamienia na kamieniu - opowiadał.
- W okolicy miasta widziałem ciała dwóch mężczyzn zastrzelonych na blockpoście rosyjskim. W Borodziance ciał nie widziałem, ale miejscowi mówili, że spod tych gruzów było słychać przez jakiś czas krzyki. Rosjanie nie pozwalali się do tych gruzów zbliżać. W związku z tym jest podejrzenie, że tam jeszcze bardzo dużo ciał zostanie wydobytych - dodał dziennikarz.