Władze Szanghaju nakazały w niedzielę 26 milionom mieszkańców miasta, by zbadali, czy nie są chorzy na COVID-19 i poddali się dwóm kolejnym rundom testów na obecność koronawirusa. To reakcja na rosnące oburzenie opinii publicznej, która zarzuca włodarzom tego najbardziej zaludnionego miasta w Chinach, że nie radzą sobie z obecnym wzrostem zachorowań - poinformowała Agencja Reutera.
By przeprowadzić testy, Chińska Armia Ludowo-Wyzwoleńcza wysłała w niedzielę do Szanghaju ponad 2 tys. medyków wojskowych - reprezentujących wojska lądowe, marynarkę wojenną i połączone siły wsparcia logistycznego. Z wielu prowincji, w tym Jiangsu, Zhejiang i Pekinu, do Szanghaju ruszyło też ok. 10 tys. pracowników ochrony zdrowia - podał Reuters, powołując się na informacje z chińskich mediów państwowych. Niektórzy mieszkańcy miasta musieli wstać jeszcze przed świtem, by ustawić się w kolejkach do testu PCR.
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina >>>
To największa taka mobilizacja od początku pandemii koronawirusa. Gdy pod koniec 2019 r. w Wuhanie wykryto pierwsze przypadki SARS-CoV-2, władze Chin skierowały do okolic tego miasta ponad 4 tys. medyków.
W Szanghaju rozszerzono właśnie lockdown, który obowiązuje tam od zeszłego poniedziałku. Minionej doby w mieście wykryto 8581 bezobjawowych i 425 objawowych zakażeń COVID-19. Nie jest to wysoki wynik, gdy weźmie się pod uwagę liczebność miasta i podobne ogniska w innych krajach, ale władze Chin zdecydowały się przetestować w Szanghaju plan przeciwdziałania koronawirusowi: masowe testowanie i poddawanie kwarantannie wszystkich zakażonych osób, a także osób, które miały z nimi kontakt.