W niedzielnych wyborach parlamentarnych premier Viktor Orban i rządząca koalicja partii Fidesz i Chrześcijańsko-Demokratycznej Partii Ludowej zmierzyli się z koalicją sześciu partii opozycyjnych i kandydatem na premiera, Peterem Marki-Zayem.
Według sondażu Median dla RTL (przeprowadzonego w dniach 31 marca-1 kwietnia) z dużym prawdopodobieństwem koalicja rządząca uzyska wynik oscylujący wokół 49 proc., a koalicja opozycji - 41 proc. Tym samym obóz Orbana miałby zdobyć 121 mandatów.
Do opozycyjnej koalicji należą Węgierska Partia Socjalistyczna, Ruch na rzecz Lepszych Węgier, Koalicja Demokratyczna, Dialog na rzecz Węgier, Ruch Momentum, LMP – Węgierska Partia Zielonych oraz Ruch Węgry dla Wszystkich.
Więcej treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>>
W wyborach startowały także: Ruch Naszej Ojczyzny, ugrupowanie Pies z Dwoma Ogonami, Partia Normalnego Życia i Ruch Rozwiązanie.
Węgierski parlament liczy 199 deputowanych. 106 z nich jest wybieranych w okręgach jednomandatowych, pozostałe miejsca w Zgromadzeniu Krajowym przydzielane są w ramach ogólnokrajowego okręgu wyborczego (przy użyciu metody d'Hondta).
Do głosowania uprawnionych było nieco ponad 8 milionów obywateli. Sondaże już wcześniej przewidywały wygraną Fideszu, wskazując na kilkupunktową przewagę partii rządzącej nad opozycją.
Redaktor naczelny magazynu "Visegrad Insight" Wojciech Przybylski ocenił w opublikowanej w niedzielę przed południem rozmowie w Gazeta.pl, że wybory na Węgrzech są "wolne, ale nieuczciwe".
- Opozycja została pozbawiona prawa równego dostępu do mediów. Media są przejęte przez państwo. Prasa, mniej więcej 500 tytułów, jest zdominowana przez rząd do tego stopnia, że powtarzają te same tytuły, zdjęcia i treści, jeśli chodzi o przekazy polityczne. Po drugie, przestrzeń medialna i reklamowa jest zdominowana przez outdoorowe reklamy rządu - wskazywał ekspert.
- Inną bardzo ważną częścią jest to, że Fidesz już w momencie objęcia władzy w 2010 roku przystąpił do całościowej zmiany ordynacji wyborczej, w której 106 ze 199 mandatów jest przyznawanych w jednomandatowych okręgach wyborczych, a pozostałe 93 w systemie proporcjonalnym. Zmiana samej ordynacji to jedno, ale Fidesz dokonał też tzw. gerrymanderingu, a więc manipulacji granicami okręgów wyborczych w taki sposób, żeby zmaksymalizować swoje zyski wyborcze i zminimalizować atuty konkurencji - wyjaśniał Wojciech Przybylski.
**
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina