Direkt36 to grupa węgierskich dziennikarzy śledczych, która zajmuje się monitorowaniem władz i wykrywaniem nadużyć. Na stronie organizacji pojawił się wynik śledztwa, z którego wynika, że Moskwa miała dostęp do informacji spraw zagranicznych Węgier od co najmniej 10 lat. Tymczasem już za kilka dni w kraju odbędą się wybory.
Zdaniem grupy, minister spraw zagranicznych Węgier Péter Szijjártó "od dawna wiedział", że rosyjskie tajne służby włamały się do systemów informatycznych resortu. Direkt36 wszedł w posiadanie dokumentu, który potwierdza, że ataki hakerskie miały miejsce jeszcze w styczniu 2022 roku.
"Według byłych oficerów wywiadu [...] operacje przeciwko węgierskiemu MSZ są wyraźnie wspierane przez grupy hakerów z rosyjskich służb specjalnych. Hakerzy ci pracują dla Federalnej Służby Bezpieczeństwa, FSB, która wcześniej była kierowana przez Putina, oraz dla rosyjskich tajnych służb wojskowych, GRU" - czytamy w artykule. Do ataków miało dochodzić od co najmniej dekady, a hakerzy mogli mieć dostęp nie tylko do kont mailowych ministerstwa, ale także do zaszyfrowanych tajnych dokumentów Unii Europejskiej i NATO.
"Rozmawialiśmy również z byłymi oficerami węgierskiego wywiadu, którzy w trakcie swojej pracy zajmowali się rosyjskim wywiadem i posiadają konkretne informacje o wielu przypadkach przedstawionych w tym artykule. Źródła zaznajomione ze sprawami wewnętrznymi MSZ podzieliły się informacjami na temat postępowania MSZ z cyberatakami" - zapewnia grupa.
Więcej aktualnych wiadomości z kraju znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Tymczasem już w niedzielę 3 kwietnia na Węgrzech odbędą się wybory parlamentarne. W najnowszym (22-28 marca) sondażu przeprowadzonym przez think tank IDEA Institute, na który powołuje się Reuters, poparcie dla Fideszu Viktora Orbána wynosi 41 proc. 39 proc. respondentów opowiedziało się za sojuszem opozycji, natomiast 6 proc. badanych wyraziło niezdecydowanie.
Szef radia Klubradio Mihály Hardy, którego cytuje TVN24, powiedział natomiast, że o ile informacje o wycieku danych do Moskwy mogłyby wpłynąć na wynik wyborów, o tyle większość wyborców i tak się o nim nie dowie, ponieważ "90 procent mediów [w Węgrzech - red.] albo należy do oligarchów związanych z rządem, albo jest w pełni kontrolowana przez rząd".