Piąty tydzień wojny w Ukrainie przynosi zdecydowane zmiany: siły ukraińskie odbiły z rąk Rosjan kolejne miejscowości, Moskwa poinformowała o "nowej fazie operacji" i skupieniu się na atakowaniu Donbasu, zaś rozmowy pokojowe po raz pierwszy zdają się ruszać z miejsca.
Na wtorkowych rozmowach z delegacją rosyjską w Stambule Ukraina przedstawiła propozycję nowego systemu gwarancji bezpieczeństwa dla swojego kraju, bez członkostwa w NATO. Rosja zaczęła sugerować, że nie sprzeciwia się dołączeniu Ukrainy do Unii Europejskiej.
Rosyjskie ministerstwo obrony po negocjacjach oświadczyło, że "w celu zwiększenia wzajemnego zaufania i stworzenia niezbędnych warunków do dalszych negocjacji" podjęło decyzję o "radykalnym, okresowym zmniejszeniu aktywności wojskowej na kierunku Kijowa i Czernihowa". Później dodano, że "zmniejszenie aktywności" nie oznacza zawieszenia broni.
Pytanie jak dalece można ufać zapewnieniom Rosji ws. "zmniejszenia aktywności" oraz ich intencjom w rozmowach pokojowych? Analityk Konrad Muzyka stwierdził, że wtorkowe oświadczenie o "zwiększeniu wzajemnego zaufania" jest niezwykłe i "albo oznacza, ze siły zbrojne Rosji zostały bardzo osłabione, albo Moskwa nie jest szczera". W rejonie Kijowa od pewnego czasu to siły ukraińskie mają inicjatywę. Z kolei wcześniejsze doświadczenia - z działań Rosji i jej sprzymierzeńców w Syrii - pokazują, że okresy zawieszenia broni Kreml może wykorzystać na przegrupowanie i przygotowanie się do nowej ofensywy.
Przykład Syrii jest przywoływany przez wielu ekspertów. Rosja zaangażowała się tam w wojnę po stronie reżimu Baszara Al-Asada i - zapewniając przede wszystkim wsparcie powietrzne, bombardując pozycje rebeliantów i brutalnie niszcząc miasta pod ich kontrolą - w dużej mierze przyczyniła się do utrzymania Asada przy władzy.
Z jednej strony w licznych sytuacjach Rosja i syryjski reżim pomimo deklaracji zawieszenia broni czy stworzenia korytarzy humanitarnej kontynuowały bombardowania. Z drugiej - Rosja wielokrotnie wykorzystywała zawieszenia broni, by osiągnąć "strategiczne korzyści" - pisała analityczka Emma Beals. Zyskany czas wykorzystywano na przegrupowanie i przygotowanie do nowych ataków.
W marcu 2016 roku Władimir Putin ogłosił, że "większość" rosyjskich sił wycofuje się z Syrii, a we wrześniu z udziałem USA wypracowano zawieszenie broni między rebeliantami a siłami reżimu i Rosją. Zaś w listopadzie tego samego roku Asad i Rosjanie zaczęli ostateczną ofensywę na Aleppo i po brutalnym bombardowaniu miasta pokonali tam rebeliantów.
Właśnie o takim scenariuszu pisze analityk ds. bezpieczeństwa Michael A. Horowitz. "Zawieszenia broni w Syrii nie zapobiegły rosyjskim postępom. Pozwalały Moskwie decydować o momencie (walk -red.). To skuteczna strategia, ponieważ wywiera presję na decydentów" - napisał.
Jednak zdaniem Horowitza strategia może w tym przypadku się nie sprawdzić. W Syrii Rosja była w zupełnie innej sytuacji - rosyjscy żołnierze nie byli zaangażowani w walki na ziemi, a lotnictwo było bezpieczne, ponieważ rebelianci niemal nie dysponowali obroną przeciwlotniczą, nie wspominając o własnym lotnictwie. W Ukrainie Rosjanie walczą - i ponoszą straty - na ziemi i w powietrzu, co pogarsza morale. Ponadto czas może nie działać na korzyść Moskwy - pod warunkiem, że Zachód także wykorzysta czas na kolejne sankcje i dalsze wsparcie wojskowe dla ukraińskiej armii.