O eksplozjach w mieście donosił także mer Łucka Ihor Poliszczuk. "Drodzy mieszkańcy Łucka. Pozostańcie w ukryciu! Proszę nie publikować zdjęć i nagrań wideo ukazujących te eksplozje i nie przekazywać innych informacji!" - apelował mer we wpisach na Facebooku. Łuck, będący historyczną stolicą Wołynia, leży w odległości stu kilometrów od polskiej granicy.
Wieczorem o atakach rakietowych, do których doszło w niedzielę, napisał na Twitterze Doradca szefa Kancelarii Prezydenta Ukrainy Michajło Podolak. "Znowu totalne ataki rakietowe na Ukrainę. Łuck, Charków, Żytomierz, Równe. Coraz więcej rakiet każdego dnia. Mariupol pod bombardowaniem dywanowym. Rosjanie nie mają już ludzkich odruchów, tylko rakiety, bomby i próby zmiecenia Ukrainy z powierzchni ziemi. Czy Europa naprawdę to lubi?" - napisał Podolak w mediach społecznościowych.
W sobotę Rosjanie zaatakowali rakietami bazę paliwową koło Lwowa, a także jedną z tamtejszych fabryk. Mer miasta Andrij Sadowy powiedział, że rakiety, które spadły na Lwów, zostały wystrzelone z Sewastopola na Krymie. Ich celem był skład paliw i zakład obronny. Jak poinformował Sadowy, nikt nie zginął, pięć osób zostało rannych.
Mer dodał, że fala uderzeniowa uszkodziła szkoły i przedszkola - wyleciały okna budynków. Jego zdaniem, sobotnie ostrzały były sygnałem ze strony Rosji dla przebywającego w tym czasie Polsce prezydenta Stanów Zjednoczonych Joe Bidena.