"Pozostaje na terytorium Białorusi. Jest w kontakcie z polskimi dyplomatami i zostanie objęta odpowiednią opieką. Czuje się dobrze, ale pobyt w areszcie odcisnął na niej piętno"- napisał na Twitterze wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz. "Dziękuje polskiej służbie dyplomatyczno-konsularnej za nieustające wysiłki w tej sprawie. Sprawa zwolnienia z aresztu redaktora Andrzeja Poczobuta pozostaje naszym najwyższym priorytetem" - dodał wiceminister.
Telewizja Biełast informuje z kolei, że więzienie zostało zamienione na areszt domowy, a sama Andżelika Borys ma zakaz kontaktowania się z polską dyplomacją.
Prezes Oddziału Związku Polaków na Białorusi w Wołkowysku Maria Tiszkowska powiedziała, że wśród Polaków na Białorusi zapanowała wielka radość. "Dzwonią znajomi, koledzy, koleżanki, w jednej sekundzie wszyscy od razu dowiedzieli się, że Andżelika Borys jest na wolności. Przepełnia nas ogromna radość, jakby tam nie było, ona jest w domu i teraz tylko życzymy jej, żeby szybko wracała do normalnego życia i oczywiście powracała do zdrowia".
Prezes Podlaskiego oddziału Stowarzyszenia Wspólnota Polska Anna Kietlińska powiedziała w rozmowie z IAR, że z wielką radością przyjęła informację o wyjściu z więzienia działaczki. "Jest uczucie ogromnej radości, chociaż nie do końca, bo wiemy, że Angelika nie jest wolna tak zupełnie, zamieniono formę aresztu. Jest w domu z rodziną, wiemy, że ma być do dyspozycji sędziów śledczych. Najważniejsze, że jest w domu, nie jest w więzieniu, to są zupełnie inne warunki".
Anna Kietlińska powiedziała, że z Andżeliką Borys kontakt jest bardzo utrudniony, ale w krótkiej rozmowie telefonicznej podziękowała wszystkim, którzy ją wspierali. "Angelika zadzwoniła do jednego z członków Związku Polaków na Białorusi, więc mamy taką informację bezpośrednio od niej. Ona pozdrawia wszystkich, którzy kibicowali, którzy zabiegali o to, żeby krok w tej sprawie poszedł w dobrym kierunku. Jest zmęczona, ale nie można się dziwić, bo to jest rok odosobnienia, samotności".
Andżelika Borys została aresztowana przez białoruski reżim 23 marca 2021 roku za organizację wydarzenia kulturalnego, które zostało uznane przez władze za nielegalne: miało upamiętniać żołnierzy polskiego podziemia niepodległościowego. Dwa dni później zatrzymani zostali też Andrzej Poczobut, Irena Biernacka, Maria Tiszkowska i Anna Paniszewa. Formalnie zostali zatrzymani na podstawie artykułu "o podżeganiu do nienawiści na tle narodowościowym", za co grozi kara od 5 do 12 lat pozbawienia wolności.
Aktywistów oskarżono o rzekome "rehabilitowanie nazizmu i wychwalanie zbrodniarzy wojennych". W maju ubiegłęgo roku Biernacka, Tiszkowska i Paniszewa zostały wypuszczone z aresztu, skąd przy wsparciu MSZ od razu trafiły do Polski. Propozycja opuszczenia Białorusi miała też zostać przedstawiona Poczobutowi, ale z niej nie skorzystał.
Więcej informacji ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
Z kolei Borys chciała opuścić Białoruś, ze względu na pogarszający się stan zdrowia, ale możliwości tej odmówiły jej białoruskie władze. W czasie, kiedy Borys była przetrzymywana w białoruskim areszcie, media alarmowały o jej złym stanie zdrowia i pilnej potrzebie pomocy lekarskiej. Wiadomo, że cierpiała na schorzenia natury gastrycznej, ale podejrzewano też, że mogła w areszcie zakazić się jakąś chorobą wirusową.
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina.
Co dalej z Andrzejem Poczobutem? "Rzeczpospolita" zapytała o jego dalsze losy aktywistę związanego z prezydentem Łukaszenką. Informator przekazał: "Będziemy oczekiwali na wzajemne przyjazne kroki z polskiej strony. Wizyty, albo chociażby telefonu polskiego ministra spraw zagranicznych do naszego ministra, by omówić mapę drogową normalizacji relacji obu krajów".