- Rosjanie próbują wprowadzić panikę i chaos w Kijowie. Jednak zamiast tego, spotykają się z oporem naszych bohaterskich żołnierzy i cywilów. Ci, którzy tu mieszkają, nie chcą wyjeżdżać. Są gotowi do walki o miasto. Nie poddamy się - powiedział podczas połączenia online ze stacją TVN24 mer Kijowa, Witalij Kliczko. W rozmowie relacjonował sytuację w mieście.
Widzimy, jak Rosjanie niszczą Mariupol, jak niszczą Charków. Wiemy, że to może się wydarzyć w naszym mieście
- przyznał. Podkreślił też wprost: "Liczymy się z tym, że w najbliższym czasie może nastąpić atak na stolicę Ukrainy".
Kliczko poinformował też o liczbie dotychczasowych ofiar śmiertelnych w mieście.
Dwieście osób zginęło tylko w Kijowie, wśród nich sześcioro dzieci w tym czasie [od inwazji 24 lutego - red.]
- powiedział. - W tym momencie cała nasza ukraińska gospodarka jest zniszczona, cała Ukraina. W Kijowie mamy kilka budynków, które zostały zniszczone, tysiące osób nie mają dachu nad głową. Robimy wszystko, żeby ratować dzieci, żeby uratować życie naszych obywateli. Płaczemy nad tym, co się dzieje - powiedział.
Mer Kijowa zwrócił się też z apelem do opinii międzynarodowej i do światowych przywódców. - Proszę, zatrzymajcie wszystkie relacje handlowe z Rosją - powiedział, dodając, że Rosjanie "każdego dolara, każde euro, wszystko, co dostają z Unii Europejskiej, inwestują nie w gospodarkę, nie w ludność. Inwestują to w wojsko i dlatego mamy te straszne obrazki z Ukrainy".
Jeśli ktoś w Unii Europejskiej myśli, że ta wojna nie będzie go dotykać osobiście, myli się całkowicie. Ta wojna dotknie każdego w krajach europejskich. Ta wojna nie jest przeciwko Ukrainie, nie jest tylko przeciwko obywatelom naszego miasta, to jest wojna przeciwko zasadom. Jest to wojna przeciwko wartościom, na których zbudowana jest Unia Europejska
- mówił. Podziękował też Polakom za okazaną Ukrainie pomoc.
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina >>>
Rosja kontynuuje ataki w Ukrainie - także na cele cywilne. Bardzo trudna sytuacja humanitarna jest m.in. w Mariupolu. W sobotę Rosjanie ostrzelali też rakietami bazę wojskową w Mikołajowie. Według obecnego w mieście belgijskiego dziennikarza Robina Ramaekersa, spod gruzów budynków wydobyto ponad 80 ciał. Informacji tych nie potwierdzają na razie władze ukraińskie. Trwa akcja ratunkowa. Mer Mikołajowa przekazał, że przed atakiem nie zdążono ogłosić alarmu. Według niego rakiety wystrzelono z okupowanych przez Rosjan terenów obwodu chersońskiego.
Od początku rosyjskiej agresji na Ukrainę siły Kremla przeprowadziły 1403 naloty na kraj. Poinformował o tym rzecznik ukraińskiego ministerstwa obrony pułkownik Ołeksandr Motuzianyk.
Jak dodał, "siły okupanta próbują kontynuować strategiczną ofensywę na Ukrainę".
Od początku działań wojennych wróg uderzył 291 rakietami, użył 459 rakiet naziemnych, morskich i powietrznych oraz przeprowadził 1403 naloty. Głównymi celami rosyjskich okupantów są nasze miasta i wsie, szkoły, szpitale, obiekty historyczne i religijne, osiedla mieszkalne i fabryki
- podsumował.
Ołeksandr Motuzianyk dodał, że - według szacunków ministerstwa obrony - liczba zabitych rosyjskich żołnierzy przekroczyła 14 tysięcy, a liczba rannych jest prawdopodobnie trzykrotnie wyższa.
Rosyjskie Ministerstwo Obrony poinformowało w sobotę rano, że w obwodzie iwanofrankowskim w Ukrainie użyła rakiet hipersonicznych "Kindżał". Przy ich pomocy zniszczono podziemny skład broni ukraińskiego wojska. Rakiety Kindżał mają zasięg do 3 tys. km i są nieuchwytne dla systemów obrony przeciwrakietowej i przeciwlotniczej. Władimir Putin wielokrotnie podkreślał, że pociski "Kindżał" czy "Cyrkon" są "jedyne na świecie" i są "dumą Rosji". Nad pociskami hipersonicznymi pracują nadal Stany Zjednoczone, a Chiny testują pierwsze takie rakiety. Kim Dzong Un z Korei Północnej twierdzi natomiast, że jego kraj ma już taką broń.
Atak broniami hipersonicznymi byłby nadzwyczaj złożonym wyzwaniem dla systemów wczesnego ostrzegania i obrony. Wynika to z ogromnej prędkości, manewrowości i nieprzewidywalnej trajektorii tych broni oraz z niepewności co do celu i przenoszonej głowicy (konwencjonalnej lub nuklearnej). Atrakcyjność broni hipersonicznych wiąże się z nieskutecznością wobec nich „klasycznej" obrony przeciwrakietowej. Typowe radary wczesnego ostrzegania nie są bowiem przystosowane do ich śledzenia i nie dają możliwości natychmiastowej reakcji. Swoje ograniczenia mają także satelity wczesnego ostrzegania na wyższych orbitach, które nie śledzą celów szybujących w atmosferze. Broń hipersoniczna może być jednak zwalczana po opracowaniu odpowiednich technologii. Wymaga to zwiększenia zdolności do śledzenia całej trajektorii broni hipersonicznej z kosmosu (niskiej orbity Ziemi) oraz do jej przechwycenia w fazie manewrowania.
- czytamy w analizie Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych z 2021 roku.