Rosyjskie wojsko zbombardowało w środę Teatr Dramatyczny w Mariupolu, mieście na południowym wschodzie Ukrainy. Ukrywa się tutaj około tysiąca osób. Schron w podziemiach przetrwał bombardowanie, jednak budynek został całkowicie zniszczony.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski poinformował w piątek, że spod gruzów teatru udało się dotąd uratować ponad 130 osób. Jak podkreślił, setki ludzi są wciąż uwięzione, a akcja ratunkowa trwa mimo ciągłego ostrzału. Tego dnia na skutek nalotu na Teatr Dramatyczny ranna została jedna osoba, nikt nie zginął.
Mariupol pozostaje oblężony od blisko dwóch tygodni. Ratusz podaje, że na miasto spada od 50 do 100 bomb dziennie. W komunikacie poinformowano, że zniszczonych zostało 80 proc. budynków mieszkalnych. W Mariupolu nie ma prądu, gazu i wody. Lokalne władze szacują, że Rosjanie zabili dotychczas 20 tys. mieszkańców. Pawło Kyryłenko, szef administracji obwodu donieckiego, przekazał, że w ciągu dwóch dni z ostrzeliwanego miasta uciekło ok. 35 tys. osób.
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina >>>
Setki ewakuowanych mieszkańców Mariupola przybyły do Lwowa na zachodzie Ukrainy. Uchodźcy opisali dziennikarzom BBC, co dzieje się w mieście nieustannie bombardowanym przez rosyjskie wojsko. - Miasto zostało dosłownie zmiecione z powierzchni ziemi - powiedziała 28-letnia Julia Jaszenko. - Artylerią Rosjanie zniszczyli nasz dom. Używają broni każdego rodzaju. Wszędzie jest czarno od dymu, a wokół leżą ciała, których nikt nie zabiera - dodała.
Najnowsze informacje z Ukrainy po ukraińsku w naszym serwisie ukrayina.pl >>>
Wraz z Julią z Mariupola uciekli jej rodzice. Po ostrzale rodzina została bez dachu nad głową i schroniła się w Teatrze Dramatycznym. Spędziła tam dziewięć dni i wyjechała na dzień przed zbombardowaniem gmachu (16 marca). Transport korytarzem humanitarnym zaoferowali im inni uchodźcy. - Los zdecydował, że żyjemy, choć mogliśmy zginąć w każdej chwili - stwierdziła Julia. - Tak nie powinno być. Powiedzcie światu, co się dzieje - zaapelowała Ukrainka do dziennikarzy.