Więcej na temat wojny w Ukrainie znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Kijów wciąż odpiera rosyjskie ataki - ukraińskie siły zbrojne w środę 16 marca poinformowały, że Rosjanie próbują atakować stolicę m.in. od strony Wyszogrodu. W ostatnich dniach wielokrotnie ostrzeliwano też dzielnice mieszkalne Kijowa. W poniedziałek wystrzelony przez wojska rosyjskie pocisk artyleryjski trafił w ośmiopiętrowy blok w dzielnicy Obołoń. Zginęła co najmniej jedna osoba, a trzy odniosły obrażenia. W Kijowie zostało około 2 miliony mieszkańców, co oznacza, że co drugi kijowianin wyjechał - poinformował w ubiegłym tygodniu mer ukraińskiej stolicy, Witalij Kliczko.
Olena Gnes, która mieszka w Kijowie, jest mamą trójki dzieci. Kobieta zdecydowała się zostać w mieście pomimo trwającej wojny. Kobieta opowiedziała dziennikarzowi telewizji TVN 24, jak wygląda jej codzienność. - Jestem w schronie, razem z moimi dziećmi. Teraz wiele osób poszło do domów, sklepów, czy do pracy. Jesteśmy tu prawie sami - stwierdziła.
Cała rodzina Oleny postanowiła zostać w mieście, mimo trwającej wojny. Jej najmłodsze dziecko ma pięć miesięcy.
- Dzieci czują się dobrze, bawią się z psem. Wciąż zachowują się jak dzieci. Gorzej jest w nocy. Moje dzieci boją się zamknąć oczy, ponieważ przez dwie ostatnie noce na naszą dzielnicę spadały bomby. Kiedy zamykasz oczy, to tracisz kontrolę i dzieci to wiedzą - powiedziała Ukrainka.
Mieszkanka Kijowa opowiadała, że chociaż w nocy sen przychodzi z trudem, to rano jej dzieci nie można dobudzić.
- Jakby chciały pozostać w swoich snach, nie chciały wracać do rzeczywistości - stwierrdziła.
Co jest dla niej najtrudniejsze? Najwięcej stresu przeżywa wtedy, kiedy w nocy jej pięciomiesięczne dziecko płacze. W schronach panuje cisza nocna, ze strachu przed rosyjskimi dywersantami, którzy mogą potraktować cywilów jako zakładników.
- Staramy się udawać, że nie ma nas w tym schronie. Kiedy Darina płacze jestem zestresowana. Nie jest łatwo ją uspokoić, a na dodatek jest głośną dziewczynką. To bardzo trudne chwile i nikomu tego nie życzę - wyznała.
Stwierdziła też, że od samego początku szczerze rozmawia z dziećmi o wojnie.
- Od początku wojny moje dzieci wiedzą co się dzieje.(...) To nie jest straszny film, który możesz wyłączyć - powiedziała.
Podkreśliła, że to jedyny sposób, żeby dzieci radziły sobie z realiami, w których teraz żyją.
- W przeszłości nie pozwalałam bawić się dzieciom zabawkowymi pistoletami. Kiedy dostały od znajomych żołnierzyki i zabawkowy czołg, wyrzuciłam to od razu do śmieci. Teraz wszystko zmieniło się o 180 stopni. Teraz moje dzieci bawią się w wojnę - wyznała, twierdząc, że choć kiedyś była pacyfistką, teraz sama chętnie chwyciłaby za broń.
Rano z Kijowa bezpiecznie wróciła delegacja premierów Polski, Czech i Słowenii. Mateuszowi Morawieckiemu towarzyszył Jarosław Kaczyński. Przed opuszczeniem stolicy Ukrainy Mateusz Morawiecki rozmawiał z polskim ambasadorem Bartoszem Cichockim i funkcjonariuszami naszej placówki dyplomatycznej, którzy zdecydowali się zostać w mieście. "Gdy inni dyplomaci wyjechali - oni zostali i stanowią żywy symbol polskiej solidarności oraz wsparcia Europy i wiary, że Kijów i Ukraina przetrwają!" - napisał Morawiecki.
Trwa rosyjska wojna przeciwko Ukrainie. Są informacje o zniszczonych domach, rannych i zabitych. Potrzeby rosną z godziny na godzinę. Dlatego Gazeta.pl łączy sił z Fundacją Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej (PCPM), by wesprzeć niesienie pomocy humanitarnej Ukrainkom i Ukraińcom. Każdy może przyłączyć się do zbiórki, wpłacając za pośrednictwem Facebooka lub strony pcpm.org.pl/ukraina. Więcej informacji w artykule.