Więcej wiadomości z całego świata znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Indyjska rakieta spadła niedaleko 100-tysięcznego miasta w Pakistanie. Władzie tego państwa podkreślają, że trajektoria lotu wskazuje na to, że pocisk stanowił zagrożenie dla lotów pasażerskich. Indie zapewniają, że to tylko "awaria techniczna" podczas "rutynowych czynności". Pakistan odpowiada, że w przyszłości sąsiedzi muszą być "świadomi nieprzyjemnych konsekwencji".
O incydencie poinformowała telewizja BBC. Władzie Indii miały określić zdarzenie jako "niezwykle niefortunne". Ryzyko ofiar było bardzo duże - Pakistańczycy poinformowali, że pocisk trafił niedaleko niemal 100-tysięcznego miasta Miau Channu. Co więcej, trajektoria lotu rakiety zagrażała lotom pasażerskim. Sytuacja jest napięta, tym bardziej, że zarówno Indie, jak i Pakistan posiadają broń jądrową - podaje BBC.
W oficjalnym oświadczeniu szef indyjskiego Ministerstwa Obrony Narodowej stwierdził, że za przypadkowe wystrzelenie rakiety w kierunku Pakistanu odpowiada awaria techniczna, ale podkreślił, że traktuje ten incydent bardzo poważnie. Ma o to zbadać specjalna komisja, która została powołana do zbadania zdarzenia.
Pakistańczycy przestrzegli Indie przed powtórkami takich "awarii". Zaapelowali, by sąsiedzi byli "świadomi nieprzyjemnych konsekwencji takich zaniedbań". Minister Spraw Zagranicznych Pakistanu wezwał również do siebie dyplomatę pełniącego obowiązki ambasadora Indii. Władze kraju chcą też poznać rezultaty prac indyjskiej komisji.