Dla Władimira Putina, który toczy krwawą wojnę w Ukrainie, Dzień Kobiet jest świętem "przesiąkniętym samymi najjaśniejszymi uczuciami". - Drogie kobiety, dzięki waszej wrażliwości, współczuciu i hojności serca czynicie świat lepszym, życzliwszym miejscem. Łączycie czarującą delikatność z niezwykłą siłą wewnętrzną - stwierdził prezydent Rosji.
Putin nawiązał przy okazji do "specjalnej operacji wojskowej", bo takie określenie obowiązuje w Rosji na wojnę w Ukrainie, a kto się temu nie podporządkuje, może ponieść surową karę. - Żyjemy w trudnych czasach globalnych wyzwań i problemów gospodarczych, konfliktów zbrojnych i nieuniknionej potrzeby ochrony naszych obywateli i naszego kraju, pandemii oraz walki o życie i zdrowie milionów obywateli - oznajmił.
Prezydent Rosji wyraził szacunek dla kobiet, które służą w Siłach Zbrojnych Rosji. Zwrócił się też do matek, żon, sióstr, narzeczonych i przyjaciółek "żołnierzy i oficerów, którzy są teraz w walce, broniąc Rosji". Przekonywał, że rozumie, jak bardzo muszą martwić się o swoich bliskich na froncie. - Możecie być z nich dumne, tak jak dumny jest z nich cały kraj i martwi się o nich razem z wami - dodał.
Władimir Putin podkreślił, że "żołnierze, którzy odbywają służbę wojskową, nie uczestniczą w walkach", bo tym zajmują się zawodowcy, którzy "będą niezawodnie dbać o bezpieczeństwo i pokój narodu rosyjskiego". - Nie będzie dodatkowego poboru rezerwistów do wojska - poinformował.
Już od wielu dni wiadomo jednak, że na wojnę w Ukrainie Rosja wysłała również młodych, niedoświadczonych chłopaków, poborowych z niespełna trzymiesięcznym stażem, którzy byli przekonani, że jadą na ćwiczenia wojskowe. Jeńcy rosyjscy pojmani przez Ukraińców dzwonią do swoich matek i mówią, że nie mieli pojęcia, iż trafią na front.
Z najnowszych informacji podanych przez Siły Lądowe Ukrainy wynika, że na wojnie w Ukrainie zginęło już 12 tysięcy rosyjskich żołnierzy. Na dodatek, co jest bez precedensu, Rosja nie chce zabierać ich ciał, by rodziny mogły godnie pochować swoich chłopców i mężczyzn, którzy zginęli w tym piekle rozpętanym przez Putina.
- Dziś byłam w Komitecie Matek Żołnierzy, który jest po prostu zasypywany telefonami i listami od matek, które straciły kontakt z powołanymi tam dziećmi. Nie mają nic do stracenia, szukają przynajmniej czegoś, co dałoby im informację. - mówiła w czwartek 3 marca, cytowana przez "GW" rosyjska senatorka Ludmiła Narusewa w wywiadzie dla niezależnej telewizji Dożdż, nim cenzura Kremla zamknęła tę stację. - Zobaczyły zdjęcia swoich prawdziwych synów i zaczęły się kontaktować – dowiedziały się, że ktoś jest w niewoli, ktoś umarł. I jest pytanie, czy przynajmniej po prostu nie warto zbierać ciał zabitych.