Wołodymyr Zełenski w poniedziałek wieczorem opublikował w mediach społecznościowych kolejne wystąpienie. - Jest noc, a w kraju wojna. (...) To dwunasty dzień takiej walki. Jestem w Kijowie, moi ludzie są ze mną. Wszyscy walczymy, wszyscy są na swoich miejscach. Obrona terytorialna na miejscu, żołnierze na posterunkach, nasi bohaterowie: lekarze, ratownicy, transportowcy, dyplomaci, dziennikarze - wymieniał. Jak dodał, sam zostaje w swoim biurze i nie ukrywa się. - Zostaję w Kijowie. Nikogo się nie boję - zaznaczył. Pokazał też widok ze swojego okna.
- Nasi ludzie czasem nie mają broni, ale mają męstwo. Wszyscy są bohaterami. (...) Na południu naszego kraju rozwinął się taki ruch narodowy, tak potężna manifestacja ukraińskości, jakiej nigdy nie widzieliśmy. Nie boimy się czołgów i karabinów maszynowych. Prawda jest po naszej stronie - powiedział ukraiński prezydent. Jego wypowiedź można zobaczyć na poniższym nagraniu:
Więcej wiadomości na stronie głównej Gazeta.pl
Zełenski zaznaczył, że jego naród nie chce wojny. - Rosjanie zaminowali nawet drogę, która była przygotowana do przewożenia żywności i leków dla dzieci do Mariupolu. Niszczą nawet autobusy, które służą do wywożenia ludności. Tak się starali, żeby otworzył się malutki korytarz w kierunku terytorium okupowanego, dla kilkudziesięciu ludzi. I to jest taka propagandowa Rosja, żeby na tle kamer pokazać, kto ratuje. To czysty cynizm i propaganda. Żadnego sensu humanitarnego - podkreślił.
- Wiemy, że nienawiść, jaką nieprzyjaciel wniósł do naszych miast ostrzałem i bombardowaniem, tam nie pozostanie. Ale w naszych miastach nie będzie śladu po nienawiści, bo ona nas nie dotyczy. Nie będzie śladu wroga - zaznaczył. - Wszystkie zniszczone przez Rosjan miasta ukraińskie zostaną odbudowane i będą o wiele lepsze niż wszystkie miasta w Rosji razem wzięte - dodał.
Po 12 dniach inwazji Rosja zajęła jak dotąd jedno strategiczne miasto na Ukrainie - Chersoń. Jednak w ostatnich godzinach Rosjanie jeszcze intensywniej ostrzeliwują główne miasta, w tym Kijów i Charków. Ataki przeprowadzane są także na Hostomel, miasteczko w pobliżu strategicznego lotniska w stolicy. W ostrzałach miał zginąć m.in. burmistrz miasta, który stracił życie w czasie roznoszenia chleba i leków dla mieszkańców. Rosyjska artyleria bombarduje również miasto Mikołajów na południu Ukrainy. W Makariwie rosyjska rakieta trafiła w zatłoczoną piekarnię i zabiła 13 osób.
Ukraiński sztab generalny twierdzi, że w najbliższych dniach Rosja będzie jeszcze ostrzej bombardować miasta. Pentagon z kolei informuje, że na terenie Ukrainy są już wszyscy rosyjscy żołnierze, których gromadzono przez ostatnie miesiące na granicy. Amerykanie twierdzą, że Rosjanie nie zrobili w ostatnich godzinach żadnych postępów, gdy chodzi o zdobywanie nowych terenów.
Mimo wcześniejszych zapewnień strony rosyjskiej nie udało się na razie ewakuować 200 tysięcy cywilów, uwięzionych w Mariupolu, gdzie trwają ciężkie walki. Dwóm tysiącom osób udało się natomiast uciec z oblężonego Irpienia w rejonie Kijowa.
ONZ twierdzi, że od początku rosyjskiej napaści na Ukrainę zginęło co najmniej 406 cywilów. 1,7 miliona osób miało uciec z kraju. Według strony ukraińskiej Rosja straciła w walkach 11 tysięcy żołnierzy.
Ukraińskie władze podają, że Rosjanie zniszczyli dotąd 202 szkoły, 34 szpitale i 1,5 tys. budynków. 900 budynków nie ma światła, wody i ciepła. W całym kraju dostępu do prądu nie ma 742 tysiące osób, a najgorsza sytuacja jest w okupowanym przez Rosję regionie donieckim.