Rosja zaatakowała Ukrainę 24 lutego, nad ranem. Ukraińcy twardo się bronią, zarówno zawodowa armia, jak i dołączające do niej coraz liczniejsze siły obrony terytorialnej, do której miało zaciągnąć się już 100 tysięcy osób. Zachód odpowiada, wysyłając sprzęt wojskowy i pomoc humanitarną do Ukrainy i uderzając w Rosję sankcjami. W tej wojnie nic nie jest przesądzone, sytuacja jest niepewna i często się zmienia, najnowsze informacje można śledzić na stronie głównej Gazeta.pl.
Rosja przypuściła na Ukrainę atak militarny, ale wojna rozgrywa się także na polu propagandowym. Celem dezinformacji jest zastraszenie, złamanie morale ukraińskiej armii i ludności cywilnej, a także próby manipulowania nastrojami społecznymi w państwach zachodnich. Rosyjskie władze uparcie określają inwazję jako "operację militarną", a za Władimirem Putinem powtarzają hasło walki z rzekomym nazizmem Ukraińców.
Propagandowy przekaz sieją w mediach społecznościowych oficjalne profile instytucji związanych z rosyjską władzą. W tym ambasady. Na Twitterze takiej placówki w Republice Południowej Afryki w sobotę pojawił się wpis, skierowany do obserwujących jej profil. "Otrzymaliśmy wiele listów solidarności od mieszkańców RPA, zarówno osób prywatnych, jak i organizacji. Dziękujemy za wsparcie i cieszymy się, że zdecydowaliście się stanąć z nami dzisiaj, kiedy Rosja, podobnie jak 80 lat temu, walczy z nazizmem na Ukrainie!" - napisali Rosjanie.
Strona niemiecka odpowiedziała w mocnych słowach.
Przepraszamy, ale nie możemy tego przemilczeć, to po prostu zbyt cyniczne. To, co Rosja robi w Ukrainie, to mordowanie niewinnych dzieci, kobiet i mężczyzn dla własnego zysku. To na pewno nie jest 'walka z nazizmem'. Niech wstydzi się każdy, kto się na to nabiera (Niestety, jesteśmy ekspertami od nazizmu)
- czytamy we wpisie ambasady Niemiec.
Ataki dezinformacyjne przypuszczane są także na polskich internautów. Tak, jak było w przypadku "zamykania miast" na początku pandemii koronawirusa, później szczepionek, a po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji paliw, pieniędzy w bankomatach czy rzekomym wzroście promieniowania. Te fake newsy rozprzestrzeniają często te same fałszywe konta w internecie. Na bieżąco śledzi je wiele instytucji, powiązanych z rządem i nie tylko. Przed próbami dezinformacji ostrzega np. NASK, który pokazuje też prosty do zapamiętania sposób, który może pozwolić odsiać fake newsy.
Jak zweryfikować wpisy w internecie? NASK
Codzienne raporty publikuje też Instytut Badań Internetu i Mediów Społecznościowych. Najnowszy, z sobotniego poranka, wylicza, że w ciągu doby "w przestrzeni polskich socialmedia w temacie #Ukraina #wojna #Rosja odnotowano około 10000 prób dezinformacji". To mniej niż w poprzednich dniach, ale trzeba wciąż zachować ogromną ostrożność.
W Rosji dostęp do niezależnych informacji jest już niemal zupełnie odcięty. Niezależne media i serwisy społecznościowe jak Facebook i Twitter przestają działać. Zaostrzone będą też kary za rozpowszechnianie "fałszywych" (czyli niezgodnych z oficjalnym przekazem Kremla) informacji dotyczących operacji wojskowych, w tym tych w Ukrainie - grozić za to ma do 15 lat pozbawienia wolności w kolonii karnej.
Trwa rosyjska wojna przeciwko Ukrainie. Są informacje o zniszczonych domach, rannych i zabitych. Potrzeby rosną z godziny na godzinę. Dlatego Gazeta.pl łączy sił z Fundacją Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej (PCPM), by wesprzeć niesienie pomocy humanitarnej Ukrainkom i Ukraińcom. Każdy może przyłączyć się do zbiórki, wpłacając za pośrednictwem Facebooka lub strony pcpm.org.pl/ukraina. Więcej informacji w artykule: