"My - Rosja - chcemy być narodem pokoju. Niestety, niewiele osób by nas teraz tak nazwało. Ale przynajmniej nie stańmy się narodem przerażonych milczących ludzi. Tchórzy, którzy udają, że nie dostrzegają agresywnej wojny przeciwko Ukrainie, rozpętanej przez naszego oczywiście szalonego cara" - zaczyna swój apel Nawalny. W styczniu 2022 został on wpisany na "listę terrorystów i ekstremistów" przez Rosyjską Służbę Finansowego Monitoringu.
Nie mogę, nie chcę i nie będę milczeć, patrząc, jak pseudohistoryczne bzdury o wydarzeniach sprzed 100 lat stały się dla Rosjan pretekstem do zabijania Ukraińców, a dla Ukraińców do zabijania Rosjan w obronie własnej
- pisze na Twitterze.
"Jest trzecia dekada XXI wieku i oglądamy wiadomości o ludziach płonących w czołgach i bombardowanych domach. Oglądamy w naszych telewizorach realne zagrożenia wybuchem wojny nuklearnej" - kontynuuje. Zaznaczając, że sam urodził się w Związku Radzieckim, wezwał wszystkich do wyjścia na ulice i walki o pokój. Nawalny pisze też:
Putin to nie Rosja. A jeśli jest teraz w Rosji coś, z czego możesz być najbardziej dumny, to te 6824 osoby, które zostały zatrzymane, ponieważ – bez żadnego wezwania – wyszły na ulice z tabliczkami z napisem 'Nie dla wojny'.
Aktualne informacje na temat wojny w Ukrainie znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Nawalny wezwał także Rosjan przebywających na całym świecie, żeby każdego dnia protestowali przeciwko wojnie.
Mówią, że jeśli ktoś nie może uczestniczyć w wiecu i nie ryzykuje aresztowania, nie może do tego wzywać. Ja już jestem w więzieniu, więc myślę, że mogę to robić.
Nie możemy dłużej czekać. Gdziekolwiek jesteś, w Rosji, na Białorusi czy po drugiej stronie globu, idź na główny plac swojego miasta w każdy dzień powszedni oraz o 14.00 w weekendy i święta. Jeśli jesteś za granicą, przyjedź pod rosyjską ambasadę. Jeśli możesz zorganizować demonstrację, zrób to w weekend. Tak, może tylko kilka osób wyjdzie na ulice pierwszego dnia. A w drugim - jeszcze mniej. Ale musimy, zgrzytając zębami i przezwyciężając strach, wyjść i zażądać zakończenia wojny.
Każda aresztowana osoba musi zostać zastąpiona przez dwóch nowo przybyłych. Jeżeli, aby powstrzymać wojnę, będziemy musieli sami zapełnić więzienia i więźniarki, to zapełnimy więzienia i więźniarki.
Wszystko ma swoją cenę i teraz, wiosną 2022 roku, musimy tę cenę zapłacić. Nikt nie zrobi tego za nas. Nie bądźmy przeciw wojnie. Walczmy z wojną
- apeluje.
Już 24 lutego, gdy po przemówieniu Władimira Putina wojska rosyjskie zaatakowały z kilku stron Ukrainę, rosyjska policja zatrzymała pierwszych uczestników antywojennych protestów. Największa liczba przeciwników agresji na Ukrainę wyszła wtedy na ulice Moskwy. Andrzej Zaucha, korespondent TVN24 w Moskwie, podkreślał w relacji z 24 lutego, że wielu Rosjan popiera działania swojego prezydenta, jednak są też tacy, "zwykli" ludzie, którzy otwarcie się sprzeciwiają wojnie.
- Bardzo wielu Rosjan jest wstrząśniętych, nawet tych, którzy popierali ostatnie działania Władimira Putina, np. uznanie niepodległości obwodów separatystycznych, ale wydawało się wtedy, że Putin się zatrzyma w tym miejscu. Jednak on zdecydował się na ostateczne kroki, a dla Rosjan to jest bezpośrednia groźba również dla nich. Jeżeli zajrzeć do rosyjskiego internetu, do mediów społecznościowych, to są one pełne bardzo wstrząsających, przejmujących wpisów. Rosjanie błagają świat o wybaczenie. Mówią, że jest im wstyd za swój kraj, za Władimira Putina. Są przerażeni tym, co się dzieje. Nie spodziewali się, że Rosja może coś takiego zrobić - relacjonował dziennikarz. Mimo groźby aresztowania, protestujący Rosjanie pojawiają się również w kolejnych dniach.
Trwa rosyjska wojna przeciwko Ukrainie. Są informacje o zniszczonych domach, rannych i zabitych. Potrzeby rosną z godziny na godzinę. Dlatego Gazeta.pl łączy sił z Fundacją Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej (PCPM), by wesprzeć niesienie pomocy humanitarnej Ukrainkom i Ukraińcom. Każdy może przyłączyć się do zbiórki, wpłacając za pośrednictwem Facebooka lub strony pcpm.org.pl/ukraina. Więcej informacji w artykule: