Kijów w niebezpieczeństwie, obawy przed nocnym atakiem. Apel do mieszkańców: sprawdźcie dachy budynków

Sytuacja w Kijowie z godziny na godzinę robi się coraz poważniejsza. W obliczu nadchodzącego kolejnego już ataku Rosjan na stolicę Ukrainy aż 18 tysięcy ochotników otrzymało broń, zgłaszając się tym samym do ochrony swojego miasta. W pobliżu elektrowni doszło natomiast do kilku wybuchów. "W nocy i nad ranem będzie bardzo trudno" - ostrzegł mer miasta.

W godzinach popołudniowych w Kijowie po raz kolejny rozległy się alarmy powietrzne. Jak relacjonował "The Kyiv Independent", władze ostrzegały mieszkańców przed możliwym nalotem. Mieszkańcy zostali też wezwani do schowania się w schronach. Rosyjskie oddziały od kilkunastu godzin są w północnych dzielnicach Kijowa, ale trwają tam walki z Ukraińcami. Według Brytyjczyków, w innych miejscach rosyjska armia stoi niecałych 50 kilometrów od ukraińskiej stolicy i wszystko wskazuje, że szykuje się do najazdu. Rosjanie ponownie zajęli też lotnisko wojskowe na północy.

Zobacz wideo Przemówienie Putina pt.: "Władze w Kijowie to banda neonazistów i narkomanów, chcą zrobić z ludzi żywe tarcze"

Mieszkańcy Kijowa włączają się do obrony miasta

Około 18 tysięcy ochotników z Kijowa otrzymało broń, co jest jednym ze sposobów na ochronę przed spodziewanym atakiem rosyjskich wojsk. Większość z nich to mieszkańcy stolicy Ukrainy, którzy sami wyrazili chęć wsparcia żołnierzy w walkę o ochronę miasta. Od jakiegoś czasu rosyjskie oddziały stacjonują w odległości około 50 kilometrów od Kijowa, gdzie toczone są walki z Ukraińcami.

W wyniku przekazania broni blisko 18 tysiącom ochotników na ulicach można spotkać coraz więcej uzbrojonych cywilów. Rezerwiści i obrona terytorialna bronią granic Kijowa, natomiast rząd odgórnie zalecił, aby w przypadku zagrożenia i nacierania rosyjskiego agresora używać koktajli Mołotowa.

- Dzisiaj alarmów przeciwlotniczych słyszeliśmy co najmniej pięć. Widzieliśmy osoby, które w panice biegły do metra. A wiele osób się tu już "przeprowadziło", niektórzy wychodzą tylko na chwilę - relacjonuje reporter TVN 24 Wojciech Bojanowski. - Słychać coraz więcej odgłosów bombardowań - dodaje.

Kliczko: Kijów jest w groźnej sytuacji

Pomimo kilkunastu tysięcy ochotników i solidnie zorganizowanym oddziałom wojska, sytuacja w stolicy Ukrainy nadal jest bardzo ciężka. W piątek mer Kijowa Witalij Kliczko przekazał, że "wzmacniana jest ochrona mostów, na wjeździe do miasta i przy obiektach strategicznych instalowane są posterunki kontrolne". Dodał też, że "nocą i nad ranem będzie bardzo trudno".

Kliczko odniósł się również do informacji na temat rzekomego wybuchu w pobliżu elektrowni CHP-6, które pojawiły się w sieci. Ewentualne jej uszkodzenie sprawiłoby, że Kijów zostałby odcięty od prądu. "W odstępie 3-5 minut w pobliżu CHP-6 miało miejsce pięć wybuchów. Na miejsce udały się służby ratunkowe" - napisał na Facebooku. Według najnowszych informacji przekazanych przez władze Ukrainy, elektrownia - mimo ostrzału - funkcjonuje normalnie.

Władze Kijowa zaapelowały również do mieszkańców, by w miarę możliwości sprawdzili, czy na dachach ich budynków mieszkalnych nie ma oznaczeń dla rosyjskiego ataku. "W przypadku znalezienia takowych znaków należy je zakryć. Te wskazówki są uniwersalne też dla innych miast Ukrainy" - alarmują władze. Wiele osób w Kijowie przebywa w schronach - m.in. tych w metrze.

Po godzinie 20 w pobliżu Majdanu Niepodległości, placu w centrum Kijowa, który był sercem protestów, które doprowadziły do obalenia w 2014 roku przyjaznego Kremlowi prezydenta, rozległ się wielki huk. Przyczyna nie była od razu znana, a w oddali słychać było mniejsze powtarzające się wybuchy.

Rosyjskie wojsko poinformowało, że zajęło strategiczne lotnisko pod Kijowem, co pozwoliło jej szybko zbudować siły do przejęcia stolicy. Twierdzono, że miasto zostało zaatakowane od zachodu – kierunku obranego przez wielu uciekinierów przed inwazją, prowadzącego do linii samochodów wijących się w kierunku polskiej granicy.

Więcej o: