Ukraińska straż graniczna wydała komunikat, w którym twierdzi, że ich kraj został zaatakowany przez Rosję także ze strony Białorusi. Pokazano też nagrania, na których widać białoruskie pojazdy przekraczające granicę z Ukrainę. Informację tę skomentował wkrótce Alaksandr Łukaszenka.
Jak podaje AFP, przywódca Białorusi powiedział, że kraj ten nie bierze udziału w rosyjskiej inwazji na Ukrainę. - Nasze siły zbrojne nie biorą udziału w tej operacji - podkreślił Alaksandr Łukaszenka, który jest jednym z najbliższych sojuszników Władimira Putina.
Na Białorusi stacjonują jednak dziesiątki tysięcy rosyjskich żołnierzy. Z tego powodu Ukraina zamknęła już przejście graniczne w Wilczycy. W dalszym ciągu działają jednak cztery przejścia graniczne z Białorusią w miejscowościach: Mokrany, Komaryn, Nowaja Huta i Wiesiałouka.
Telewizja Biełsat przekazała tymczasem, że kolejne kolumny rosyjskich pojazdów wojskowych jadą w stronę Ukrainy z terenów Białorusi. "Nagranie z Homla przesłali nam nasi czytelnicy" - wskazano.
Przeczytaj więcej informacji ze świata na stronie głównej Gazeta.pl.
Białoruska agencja BiełTA dodała, że Władimir Putin rozmawiał już z prezydentem Alaksandrem Łukaszenką oraz prezydentem Turcji Recepem Tayyipem Erdoganem. Miał on poinformować polityków o działaniach Rosji względem Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej. Do rozmowy doszło ok. godziny 4 rano czasu polskiego - czyli w momencie ataku na Ukrainę.
Działania Rosji nie ograniczają się jednak tylko do tych dwóch prorosyjskich republik. MSW Ukrainy potwierdziło już ataki rosyjskiego wojska na Odessę, Kijów, Łuck czy okolice Lwowa. Putin uzasadniał swoją decyzję prośbą separatystów z Donbasu, których "niepodległość" Rosja uznała w poniedziałek.