Sauli Niinisto w sobotę wziął udział w Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa, która w znacznym stopniu skupiła się na sytuacji na linii Rosja-Ukraina. Prezydent Finlandii porównał obecną sytuację na Ukrainie do tej, jaka miała miejsce w jego kraju w 1939 roku.
- Wszystko to, co dzieje się obecnie na Ukrainie przypomina mi to, co wydarzyło się w Finlandii. Stalin myślał, że podzieli naród i że łatwo będzie najechać Finlandię. Stało się jednak odwrotnie. Ludzie się zjednoczyli, podobnie dzieje się teraz na Ukrainie - mówił Sauli Niinisto cytowany przez portal yle.fi.
Jak wspomniał prezydent, Finlandia między 1809 a 1917 rokiem była częścią imperium rosyjskiego. W 1939 roku oparła się inwazji sowietów, którzy chcieli "odzyskać" te tereny. Później Finlandia opowiedziała się jednak po stronie nazistowskich Niemiec, a po skończeniu II wojny światowej straciła część swojego terytorium na rzecz Związku Radzieckiego.
Przeczytaj więcej informacji o sytuacji na Ukrainie na stronie głównej Gazeta.pl.
Sauli Niinisto zauważył też, że Finlandia ma długą historię sąsiadowania z Rosją i "ta historia z pewnością nie jest zbyt piękna". Odniósł się także do słów prezydenta Francji, który stwierdził, że "finlandyzacja" może być rozwiązaniem dla Ukrainy - pod tym pojęciem miał na myśli to, że kraj ten mógłby być krajem buforowym między Zachodem i Rosją. Prezydent stwierdził, że dla Finów najważniejsze było zachowanie pokoju, ale "buforowość" tego kraju skończyła się 40 lat temu i współcześnie raczej nie jest to dobre rozwiązanie. Zaznaczył, że lepiej działać tak, by mieszkający w danym kraju ludzie byli bezpieczni i szczęśliwi, a nie żyli w poczuciu zagrożenia.
- Ta sytuacja na Ukrainie naprawdę jest dziwaczna. Sześć miesięcy temu nikt nie wyobrażał sobie, że Rosja na początku 2022 roku będzie trzymać całą Europę w gotowości. To, co teraz widzimy, to posuwanie się Rosji o dwa kroki do przodu, a następnie cofanie o jeden - dodał prezydent.