Seria ostrzałów rozpoczęła się w czwartek rano na całej linii zawieszenia broni w Donbasie. Najwięcej uwagi przykuło trafienie w przedszkole w Stanicy Ługańskiej. Pocisk, według Ukraińców z haubicy kalibru 122 mm, trafił w ścianę budynku i zniszczył jedną z sal. Dzieci z opiekunkami akurat były na podwórku i nie ucierpiały, choć troje pracownic przedszkola zostało rannych.
Był to jednak tylko jeden z 28 ataków na przestrzeni kilku godzin. - Na tle ostatnich miesięcy jest to wyraźnie więcej. Na dodatek, biorąc pod uwagę obecną napiętą sytuację, takie wydarzenia odbijają się znacznie szerszym echem w mediach - mówi Gazeta.pl Dariusz Materniak, redaktor naczelny portalu polukr.net.
Ukraińskie ministerstwo obrony wczesnym popołudniem opublikowało listę ostrzałów, które w jego ocenie miały miejsce w czwartek do godziny 14.
Poza wspomnianymi trzema pracownicami przedszkola, ranny miał zostać też jeden żołnierz. Jest w szpitalu z obrażeniami określonymi jako średnie.
- Moim zdaniem nie była to jakaś próba sprowokowania odpowiedzi Ukraińców. Bywały dni z jeszcze większą liczbą ostrzałów. Odczytywałbym to po prostu jako wywieranie dodatkowego nacisku - uważa dr Materniak.
Rosyjskie media w czwartek przed południem szeroko komentowały kanonadę w Donbasie i przypisywały za nią winę Ukraińcom. W ciągu kilku kolejnych godzin ze strony rosyjskich władz na kilka sposobów wypłynął komunikat, że Ukraina musi zacząć realizować porozumienia mińskie, które między innymi regulują zawieszenie broni w Donbasie. Pisaliśmy o nich już kilka razy wcześniej. To główne narzędzie nacisku Rosji na Ukrainę i główna nadzieja na zdobycie przez Kreml istotnego wpływu na ukraińską politykę wewnętrzną.