W czwartek rano rosyjscy separatyści oskarżyli ukraińskie siły rządowe o ostrzelanie kontrolowanego przez nich terytorium (wskazali, że strona ukraińska "ostrzelała z ciężkiej broni cztery miejscowości, a także pozycje tamtejszej milicji ludowej"). Ukraińska armia stanowczo zaprzeczyła tym oskarżeniom. - Nasze pozycje zostały ostrzelane z zabronionej broni [przez porozumienie mińskie - red], w tym z użyciem artylerii 122 mm, ale ukraińskie wojsko nie otwierało ognia w odpowiedzi - przekazali przedstawiciele ukraińskich sił zbrojnych w rozmowie z agencją Reutera. Ostrzału nie potwierdziły też inne źródła.
Więcej najnowszych treści o sytuacji na Ukrainie przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.
- Sytuacja na ten moment wydaje się standardowa. Pamiętajmy, że w okolicy Donbasu walka i ostrzały mają miejsce od ośmiu lat. Rzadko zdarza się dzień spokoju. Oczywiście teraz te okoliczności są inne. Po pierwsze dlatego, że trwa napięcie na granicy. Po drugie także dlatego, że na początku tygodnia rosyjski parlament postanowił zwrócić się do prezydenta Władimira Putina o uznanie niepodległości dwóch wschodnich separatystycznych regionów Ukrainy - tłumaczy Gazeta.pl Dariusz Materniak, szef portalu i organizacji polukr.net.
Jak dodaje, te czynniki mogą zostać wykorzystane przez stronę rosyjską jako pretekst do rozpoczęcia eskalacji konfliktu na wschodzie Ukrainy. W ocenie eksperta to prawdopodobnie nie jest jeszcze ten moment.
- Bardziej spodziewałbym się, że do rozwoju działań zbrojnych dojdzie w efekcie prowokacji innego typu. Jeżeli doszłoby do ostrzału i poszkodowania np. osób cywilnych po stronie rosyjskiej, to wówczas zostanie o to oskarżona Ukraina, co posłuży jako pretekst do interwencji zbrojnej - dodaje Materniak.
- Jednak faktem jest, że napięta sytuacja utrzymuje się przez cały czas i w dowolnym momencie może dojść do eskalacji działań - podkreśla.
Przypomnijmy, że we wtorek rosyjski wysłannik do Unii Europejskiej Władimir Cziżow powiedział, że Rosja "nie zaatakuje Ukrainy tak długo, aż nie zostanie do tego sprowokowana". - Jeśli Ukraińcy przeprowadzą atak na Rosję, nie powinniście się dziwić, że będziemy kontraatakować. To samo zrobimy wtedy, gdy zaczną zabijać obywateli Rosji w jakimkolwiek miejscu - na przykład w Donbasie - ostrzegał.
W strefie przygranicznej pod pozorem przeprowadzania manewrów zgromadzono ponad 100 tysięcy rosyjskich żołnierzy z ciężkim sprzętem. Jak pisaliśmy na Gazeta.pl, według informacji Białego Domu wojsk Kremla stale przybywa.
W Brukseli o 12.30 odbędzie się nadzwyczajny szczyt z udziałem unijnych przywódców dotyczący groźby kolejnej rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Liderzy 27 krajów mieli dziś w planach przylot do Brukseli na unijno-afrykański szczyt, który rozpoczyna się po 14.00. Zdecydowano więc, że wcześniej, podczas godzinnej narady, podsumują przygotowania do wspólnej odpowiedzi jeśli Rosja ponownie zaatakuje Ukrainę.