Władimir Czyżow został zapytany o pojawiające się doniesienia, że inwazja Rosji na Ukrainę rozpocznie się w środę 16 lutego. - Jeśli chodzi o Rosję, mogę zapewnić, że w środę nie będzie ataku - powiedział w rozmowie z "Die Welt" ambasador Rosji przy Unii Europejskiej. - Nie będzie eskalacji ani w następnym tygodniu, ani w nadchodzącym miesiącu. Wojny w Europie rzadko zaczynają się w środę - stwierdził, cytowany przez Deutsche Welle dyplomata.
- Kiedy stawia się zarzuty, zwłaszcza bardzo poważne zarzuty przeciwko Rosji, ma się również obowiązek przedstawić dowody. W przeciwnym razie jest to oszczerstwo - podkreślił Czyżow, pytając, "gdzie są dowody" na to, że Rosja zaatakuje Ukrainę. Ambasador wezwał państwa zachodnie, aby poważnie potraktowały obawy Moskwy związane z bezpieczeństwem. Jak podkreślił, jeśli "partnerzy w końcu wysłuchają ich uzasadnionych obaw", na "odprężenie" nie trzeba będzie długo czekać. - Byłoby to w interesie wszystkich Europejczyków od Lizbony po Władywostok, ale także wszystkich innych narodów na świecie - dodał.
Ukraina - najnowsze wiadomości na stronie głównej Gazeta.pl
We wtorek Rosja poinformowała, że wycofuje część wojsk z granicy z Ukrainą. Wieczorem czasu polskiego Joe Biden powiedział, że wciąż nie ma na to dowodów. - Nasi analitycy mówią, że mogą pozostawać w niebezpiecznej pozycji. Wzdłuż granicy z Ukrainą pozostaje 150 tys. żołnierzy. Inwazja wciąż jest możliwa, dlatego proszę, aby wszyscy Amerykanie opuścili terytorium Ukrainy - mówił podczas wystąpienia.
- Jeśli Rosja zaatakuje, zjednoczymy świat, żeby przeciwstawić się tej agresji. Jesteśmy gotowi na nałożenie ogromnych sankcji. [...] Jeśli Rosja miałaby uderzyć w najbliższych dniach, koszt będzie ogromny. To spotka się z ogromnym międzynarodowym potępieniem. Świat nie zapomni, że Rosja bez powodu wybrała śmierć i zniszczenie. Uderzenie w Ukrainę będzie raną, którą Rosja zada sama sobie - podkreślił amerykański prezydent.
Wcześniej Władimir Putin spotkał się z kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem. Podczas wspólnej konferencji prasowej z jednej strony zapewniał, że jest "gotowy do dalszej współpracy" z Zachodem, a "Rosja nie chce wojny", z drugiej - mówił o "ludobójstwie" w Donbasie (niemiecki polityk powiedział później, że określenie to zostało użyte "niewłaściwie"). - Rosja nie może zamykać oczu na to, w jaki sposób Stany Zjednoczone i NATO na swoją korzyść traktują zasadę równego i niepodzielnego bezpieczeństwa, która została zapisana w wielu dokumentach ogólnoeuropejskich. Jeśli chodzi o sytuację Rosji, mówimy tutaj o zagrożeniu dla bezpieczeństwa narodowego. [...] Dokumenty, które dostaliśmy od USA i członków NATO w ramach odpowiedzi na naszą propozycję gwarancji bezpieczeństwa, nie odpowiadają na oczekiwania rosyjskie - powiedział.
- Oprócz tego ignorowane są możliwości pokojowego przywrócenia integracji terytorialnej kraju w ramach bezpośredniego dialogu z Donieckiem i Ługańskiem. Na Ukrainie w sposób masowy i systematyczny następuje naruszenie praw człowieka na poziomie ustawodawczym, dyskryminowani są rosyjskojęzyczni obywatele - stwierdził.