Policja metropolitalna (Met) przekazała w środę wieczorem, że zaczęła się kontaktować z 50 osobami, które mogły uczestniczyć w objętych śledztwem 12 imprezach na Downing Street - miały one zostać zorganizowane w czasie lockdownu. W niektórych z nich uczestniczyć miał premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson.
Osoby, z którymi skontaktowała się policja, dostały do wypełnienia elektroniczny formularz, w którym muszą odpowiedzieć na pytania o swoją obecność i przebieg tych wydarzeń. Kwestionariusze mają formalny status prawny, co oznacza, że każda z osób będzie musiała odpowiedzieć na niego zgodnie z prawdą. Mają na to siedem dni.
Więcej wiadomości ze świata znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>>
- Możemy potwierdzić, że premier otrzymał od policji metropolitalnej kwestionariusz. Odpowie na niego zgodnie z wymaganiami - poinformował rzecznik brytyjskiego premiera, cytowany przez "Evening Standard".
Met podkreśliła, że samo wysłanie kwestionariusza nie oznacza od razu, że przesłuchiwany zostanie ukarany grzywną. Jeśli jednak w toku śledztwa policjanci uznają, że naruszył on obostrzenia związane z COVID-19 bez ważnego powodu, to najpewniej taka kara zostanie nałożona.
Boris Johnson już wcześniej sugerował, że nie ustąpi ze stanowiska, nawet jeśli dostanie grzywnę, ale część posłów z jego Partii Konserwatywnej uważa, że byłoby to nie do pogodzenia, a zatem rezygnacja byłaby nie do uniknięcia.
Celem śledztwa pod nazwą "Operacja Hillman" jest wyjaśnienie okoliczności 12 nieformalnych imprez towarzyskich na Downing Street, które miały się odbyć mimo obowiązujących restrykcji. W części z nich miał uczestniczyć premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson. Policja rozważa poszerzenie śledztwa o jeszcze jedno wydarzenie, o którym donosiły media na początku lutego, a o którym było dotąd cicho.